Awantury, wyzwiska, przepychanki i akcje w imię wiary katolickiej - nasi eurodeputowani dali się już poznać kolegom z UE jako trudni współpracownicy. Z zacięciem godnym następców polskiej szlachty bronią swoich racji, używając przy tym zamiast szabli ostrego języka, a gdy trzeba to i łokci. Nieraz stawali już w obronie Boga i ojczyzny. Z honorem gorzej - ten nie u wszystkich został bez plamy. Chuligani z Polski Zaczęło się przy okazji debaty nad nowym składem Komisji Europejskiej. Liga Polskich Rodzin próbowała wtedy zerwać sesję Parlamentu Europejskiego i złożyć wniosek o jego samorozwiązanie. - Parlament Europejski stał się zakładnikiem lobby homoseksualnego Europy, a także niewydolną i bardzo drogą, bezproduktywną instytucją - mówił do przewodniczącego KE Jose Barroso (Barroso odmówił wycofania ze składu KE kontrowersyjnego kandydata na komisarza ds. sprawiedliwości, wolności i bezpieczeństwa, Włocha Rocco Buttiglione, krytykowanego za wyrażanie kontrowersyjnych poglądów na temat rodziny i homoseksualizmu - red.), Bogusław Rogalski z LPR. Szef grupy socjalistów Martin Schultz poprosił wtedy przewodniczącego o "uciszenie tych chuliganów". Krzyże i kaplice Inny eurodeputowany z LPR, Witold Tomczak, najpierw chciał w Parlamencie Europejskim wieszać krzyże, potem żądał miejsc do odprawiania mszy w siedzibach PE w Brukseli i Strasburgu, wzorowanych na kaplicy w polskim Sejmie. Według Tomczaka, istniejące już w PE pokoje zwane cichymi lub medytacyjnymi przeznaczone dla wyznawców wszystkich religii, są niewystarczające. "Katoliccy, europejscy parlamentarzyści pragną mieć w gmachu, gdzie podejmują codzienny trud, odpowiednie warunki do osiągnięcia pełnej skuteczności swej misji poprzez należyte usposobienie duszy" - napisał w petycji do szefa europarlamentu Josepha Borrella. Żądania eurodeputowanego LPR wcielił w życie inny europoseł. Z inicjatywy Ryszarda Czarneckiego (Samoobrona) w listopadzie ubiegłego roku w gmachu Parlamentu Europejskiego została odprawiona pierwsza w tej kadencji msza w intencji wszystkich pracujących w tej instytucji. - Jedni domagają się specjalnej kaplicy w Parlamencie Europejskim, aby odprawiać msze święte, inni po prostu to robią bez żadnych przeszkód - powiedział Czarnecki. Awantura o aborcję Niedawno do przepychanek i wyzwisk w PE doprowadziła zorganizowana w Parlamencie Europejskim w Strasburgu przez Polaków wystawa przeciwko aborcji pt. "Życie i dzieci w Europie". Awantura pomiędzy eurodeputowanymi LPR i parlamentarzystkami z grupy socjalistycznej zakończyła się usunięciem z wystawy budzących najwięcej kontrowersji zdjęć, przedstawiających dzieci w hitlerowskim obozie koncentracyjnym. Oburzenie socjalistek w PE spowodowało zdjęcie z cytatem Matki Teresy: "Największym zagrożeniem pokoju w dzisiejszym świecie jest aborcja. Jeżeli matce pozwoli się na usunięcie dziecka, to jak powstrzymać nas od zabijania siebie nawzajem". Sprawa trafiła też na forum PE, który nakazał usunięcie całej wystawy, argumentując, że jej organizatorzy łamią regulamin Parlamentu Europejskiego. Posłowie LPR-u zdjęli zdjęcia wieczorem, ale nie z powodu nakazu, lecz - jak tłumaczyli dziennikarzom - z obawy, że zostaną one usunięte przez ochronę podczas ich nieobecności w nocy. W trakcie przenoszenia zdjęć do pokoi poselskich doszło jednak do kolejnej przepychanki, tym razem z ochroną, która bezskutecznie próbowała przejąć eksponaty. Zakrapiana Wigilia W ubiegłoroczną wigilijną kolację, zorganizowaną w restauracji w Strasburgu 13 grudnia, w 23. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, polscy europosłowie raczyli się nie postnym barszczem z uszkami czy karpiem, ale francuskimi frykasami z mięsem i białym winem. Eurodeputowani z PSL w duecie odśpiewali "Lulajże, Jezuniu". Aż francuscy goście restauracji wybałuszyli oczy ze zdziwienia" - opisywał ucztę "Fakt". Po kilku godzinach uczty, mocno rozochoceni posłowie doszli do wniosku, że ta wigilia to mało i trzeba zorganizować drugą. Tym razem z polskimi potrawami dla całego europarlamentu. A jako główną atrakcję sprowadzić do Strasburga krakowską szopkę. Skarga prostytutki Ostatni skandal z udziałem polskiego eroposła dotyczy oskarżeń francuskiej prostytutki. Zarzuca ona Bogdanowi Golikowi z Samoobrony, że dopuścił się na niej gwałtu. Jak zeznała na policji kobieta, pijany klient podjechał do niej, gdy stała na ulicy. Zabrał ją do swojego wynajmowanego mieszkania. "Wszystko działo się normalnie, aż zdjął prezerwatywę i mnie zgwałcił" - powiedziała prostytutka, cytowana przez belgijski dziennik "Le Soir". Z mieszkania poszła na komisariat policji, pokazując tam zabrany klientowi telefon komórkowy i to umożliwiło jego identyfikację. Skarga prostytutki trafiła już do prokuratury w Brukseli. Jej rzecznik przyznaje, że w sprawie jest wciąż dużo niejasności. Zdaniem samego oskarżonego, to polityczna prowokacja. W przesłanym prasie oświadczeniu Golik napisał, że "wydarzenia, które miały miejsce wobec jego osoby w Brukseli, uważa za prowokację spowodowaną między innymi jego działaniami przeciwko budowie gazociągu Rosja - Niemcy". Wyrobią się jeszcze? "Polska, a jeszcze bardziej Czechy, zaczynają być postrzegane na zachodzie Europy jako niegrzeczni uczniowie ze Wschodu, którzy nie potrafią sobie poradzić z okresem swego politycznego dojrzewania" - pisał w dzienniku "Mlada Fronta Dnes" były doradca prezydenta Vaclava Havla, Jirzi Pehe, komentując zachowanie czeskich i polskich eurodeputowanych, którzy w PE opowiedzieli się przeciwko konstytucji UE. Czy "niegrzeczni uczniowie" z czasem nabiorą europejskiej ogłady? Jedno jest pewne - na sesjach PE z ich udziałem raczej nikt nie będzie się nudził. A opinia pójdzie w świat...