Kryzys we Francji. Upadł rząd, chcą dymisji Emmanuela Macrona
Francja mierzy się z jednym z największych kryzysów politycznych od lat. Według najnowszego sondażu, na który powołuje się agencja AFP, ponad połowa przepytanych Francuzów uznaje Emmanuela Macrona za winnego rozpadu rządu. Z kolei około 70 proc. chce dymisji prezydenta. Jeśli Macron się zgodzi, będzie to pierwsza taka sytuacja od ponad 55 lat.

Po niespełna miesiącu od objęcia rządu premier Francji Sebastien Lecornu ustąpił ze stanowiska. Powodem było mianowanie przez niego nowych ministrów, których dobór wzbudził nerwowe poruszenie zarówno u opozycji, jak i środowisk sprzyjających Republikanom.
Jordan Bardella, lider francuskiej nacjonalistycznej partii Zjednoczenie Narodowe, wezwał prezydenta Emmanuela Macrona do rozwiązania parlamentu. W środę, podczas relacjonowania przemówienia ustępującego premiera, dziennik "The Guardian" przytoczył wyniki sondażu Odoxa, według którego 57. proc badanych uważa, że Macron jest "całkowicie odpowiedzialny" za dymisję Lecornu.
Francja. Macron poda się do dymisji? Nowy sondaż
W tym samym sondażu 70 proc. osób wyraziło poparcie dla pomysłu, by Macron również zrezygnował z pełnienia funkcji głowy państwa. Sam prezydent wielokrotnie jednak podkreślał, że tego nie zrobi.
Od 1958 r. i powstania V Republiki tylko jeden prezydent Francji zrezygnował ze stanowiska: Charles de Gaulle po przegranym referendum w 1969 r. - przypomina "The Guardian". Mimo że decyzja o dymisji prezydenta byłaby istotnym krokiem wpływającym na wizerunek całej Francji, zachęca do tego także pierwszy premier Francji w rządzie Macrona - Edouard Philippe.
Francja. Pierwszy premier w rządzie Macrona zachęca go do rezygnacji
- Prezydent Francji Emmanuel Macron powinien przejąć inicjatywę i rozważyć przedterminowe wybory prezydenckie - stwierdził Philippe w wywiadzie dla stacji RTL. Podkreślił, że ostatni rząd rozpadł się zaledwie po 48 godzinach od powołania, a "niestabilność polityczna" nie powinna trwać zbyt długo.
Polityk ostrzegł przy tym, że deklaracja Macrona o pozostaniu na stanowisku do wyborów w 2027 roku "mogłaby zaszkodzić Francji". - Ale nie jestem za natychmiastową i brutalną dymisją - zaznaczył.
W środę ustępujący premier Francji Sebastien Lecornu wygłosił przemówienie, w którym stwierdził, że dostrzega wolę sił politycznych, by przyjąć budżet przed końcem bieżącego roku. Odnosząc się do sugestii, że po tym prezydent powinien rozwiązać parlament, dodał, że obecne okoliczności "oddalają tę perspektywę".
Ryzyko rozwiązania parlamentu. Lencornu stanowczo zaprzecza
- Mam dobry powód, by powiedzieć państwu, że wśród dobrych wiadomości, wszystkich konsultacji, które odbyłem z przewodniczącą Zgromadzenia Narodowego panią Braun-Pivet i z przewodniczącym Senatu Gérardem Larcherem, ze wszystkimi partiami politycznymi UDI, LIOT, Republikanami, Place publique, MoDem, Horizon, Renaissance i innymi, jest pragnienie posiadania budżetu dla Francji przed 31 grudnia tego roku - mówił Lencornu.
- To pragnienie tworzy ruch i konwergencję, co oczywiście usuwa perspektywy rozpadu - dodawał, informując, że jeszcze tego samego dnia wieczorem przedstawi swoje ustalenia Macronowi.
Lecornu zapewnił ponadto opinię publiczną, że ministrowie - mimo przysługującego im prawa do trzymiesięcznego uposażenia - nie dostaną pieniędzy po ich odwołaniu. - Oczywiste jest, że ministrowie, którzy byli ministrami tylko przez kilka godzin, nie będą uprawnieni do tych odszkodowań. Podjąłem decyzję o ich zawieszeniu - argumentował.
Źródło: "The Guardian", RTL













