W związku z sytuacją w Afganistanie trzeba się liczyć z rosnącą liczbą uchodźców - uważa kanclerz Angela Merkel. - Wielu ludzi będzie próbowało opuścić kraj - powiedziała szefowa niemieckiego rządu na poniedziałkowym spotkaniu władz CDU w Berlinie. Jej wypowiedź cytuje agencja AFP, powołując się na relacje uczestników zamkniętej narady. Merkel zapowiedziała, że jej rząd będzie współpracował z krajami sąsiadującymi z Afganistanem, które zapewne jako pierwsze będą musiały sprostać fali uchodźców. - Powinniśmy zrobić wszystko, by pomóc tym krajom wspierać uchodźców - miała oświadczyć Merkel. - Temat ten będzie zajmował nas jeszcze bardzo długo. Także niemieckie ministerstwo spraw wewnętrznych liczy się z napływem uchodźców z Afganistanu. - Z pewnością musimy zakładać, że ludzie zaczną się przemieszczać i sytuacja ta doprowadzi do ruchów migracyjnych - powiedziała rzeczniczka MSW w Berlinie, nie podając jednak szczegółów co do oczekiwanej liczby uchodźców. "Rok 2015 nie może się powtórzyć" Wypowiedź niemieckiej kanclerz i innych polityków rządzącej CDU sugerują, że Niemcy, stawiając na wsparcie państw graniczących z Afganistanem, chcą zawczasu przygotować się na falę uchodźców i nie dopuścić do powtórki kryzysu migracyjnego z 2015 roku, gdy do Europy ruszyli uchodźcy z ogarniętej wojną domową Syrii. - Nie rozwiążemy problemu Afganistanu poprzez migracje do Niemiec - powiedział nadawcom RTL i n-tv sekretarz generalny CDU Paul Ziemiak. - Dla nas jest jasne, że rok 2015 nie może się powtórzyć - dodał. Szef CDU i kandydat na kanclerza Armin Laschet uważa, że należy zaopiekować się afgańskimi uchodźcami w regionie. UE musi starać się, by "pomoc tam była priorytetem" - napisał Laschet na Twitterze. "Większość ludzi ucieknie do krajów sąsiednich" - wskazał. I dodał, że wspólnota międzynarodowa musi wspierać te kraje i pomóc w złagodzeniu katastrofy humanitarnej. Także na poniedziałkowej naradzie władz CDU Armin Laschet miał przestrzegać przed powtórką scenariusza sprzed sześciu lat - wynika z relacji uczestników spotkania. - Nie możemy powtórzyć błędów z 2015 roku - mówił. I podkreślił, że Europa powinna "udzielać pomocy na miejscu" bez względu na koszty. Zdaniem Lascheta wydarzenia w Afganistanie to "bez wątpienia jedna z najcięższych klęsk Zachodu". Ewakuować tak wielu, jak się da Według relacji uczestników spotkania w Berlinie Merkel była wstrząśnięta sytuacją w Afganistanie. - Dla wielu, którzy budowali postęp i wolność, przede wszystkim dla kobiet, są to bolesne wydarzenia - cytuje AFP wypowiedź niemieckiej kanclerz. Krytycznie wypowiedzieć się miała o decyzji USA o wycofaniu wojsk z Afganistanu. Zdaniem Merkel decyzja ta miała przede wszystkim "powody wewnątrzpolityczne". Wycofanie się Amerykanów uruchomiło zaś "efekt domina", który doprowadził do upadku afgańskiej armii i rządu oraz przejęcia władzy przez talibów. - Zawsze mówiliśmy, że jeśli Amerykanie tam zostaną, to my też zostaniemy - mówiła Merkel. - Amerykanie poświęcili tam życie wielu ludzi. To bolesne - mówiła. Jak podkreśliła, teraz najważniejsze jest, by "zapewnić bezpieczeństwo tak wielu ludziom, jak to możliwe oraz pomóc organizacjom, które ratują ludzi". W poniedziałek do Afganistanu wyleciały trzy wojskowe samoloty transportowe, które mają utworzyć most powietrzny między Kabulem a Taszkentem w Uzbekistanie, aby ewakuować z Afganistanu obywateli Niemiec, lokalnych współpracowników kontyngentu Bundeswehry i innych niemieckich instytucji, a także zagrożonych Afgańczyków, takich jak obrońcy praw człowieka, czy adwokaci. W sumie akcja może objąć około 10 tysięcy osób. Niemiecka minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer zapewniła, że Bundeswehra utrzyma most powietrzny i będzie wywozić z Afganistanu tak wielu, jak to możliwe i tak długo, jak się da. Będzie to zależeć przede wszystkim od wsparcia żołnierzy USA, którzy zabezpieczają lotnisko w Kabulu. Według MSW w Berlinie ewakuowani mogą dostać wizę niemiecką także po przybyciu do RFN. Redakcja Polska Deutsche Welle