Ubiegłotygodniowe wotum nieufności wobec czeskiego rządu wzbudziło wątpliwości co do tego, czy uda mu się przeprowadzić opóźnianą od dawna ratyfikację Traktatu z Lizbony, który ma zreformować Unię. Zapytany, czy jeśli czeskiemu rządowi nie uda się przeprowadzić ratyfikacji traktatu zagrozi to rozszerzeniu Unii Schwarzenberg stwierdził: "Oczywiście, że może zagrozić. Dlatego musimy go ratyfikować. Jest w naszym najlepszym narodowym interesie ratyfikować go najszybciej jak to możliwe". Traktat z Lizbony musi być zatwierdzony przez wszystkie 27 państw członkowskich UE zanim wejdzie w życie. Przed kryzysem w Czechach za największą przeszkodę uważano przeprowadzenie referendum w tej sprawie w Irlandii. Zdaniem dyplomatów, kandydująca do Unii Chorwacja może zostać jej 28 członkiem nawet bez Traktatu z Lizbony. Jednak po tym trzeba będzie wprowadzić jakąś reformę instytucjonalną, by zrobić miejsce dla kolejnych krajów. Upadek rządu premiera Mirka Topolanka stawia pod znakiem zapytania, czy wyższa izba czeskiego parlamentu zgodzi się na ostateczną ratyfikację traktatu. Zdaniem analityków czeska konstytucja pozostawia dużo do powiedzenia eurosceptycznemu prezydentowi Vaclavowi Klausowi. "Sprawy się nie uprościły w ciągu ostatnich dwóch, trzech dni - uważa szef dyplomacji Luksemburga Jean Asselborn. - Dużo pozostaje teraz w rękach prezydenta Klausa".