"W czasie stanu wyjątkowego pewne prawa będą ograniczone, ale usługi i biznes nie ucierpią" - oświadczył prezydent Malediwów Abdulla Yameen. Z kolei tamtejszy rząd zapewnił "wszystkich obywateli kraju oraz społeczność międzynarodową, że zagwarantowane zostanie bezpieczeństwo wszystkim mieszkańcom i obcokrajowcom przebywającym na Malediwach". Kilka godzin po ogłoszeniu stanu wyjątkowego aresztowano Gajuma - przekazał Reuters. Stojący na czele rządu w Male w latach 1968-2008 Gajum to przyrodni brat obecnego przywódcy Abdulla Yameena. Natomiast malediwskie wojsko wkroczyło do gmachu Sądu Najwyższego w stolicy kraju. Sąd Najwyższy Malediwów w piątek nakazał zwolnienie z aresztu przedstawicieli opozycji oraz uznał proces byłego prezydenta Mohameda Nasheeda za niekonstytucyjny. Wyrokowi nie podporządkował się rząd. Przez weekend na islamskim archipelagu trwały protesty opozycji, która - jak wskazała dpa - "wzywała społeczność międzynarodową do wsparcia wykonania orzeczenia sądu". Rząd zawiesił parlament (Madżlis) i nakazał armii stawić opór wszelkim posunięciom Sądu Najwyższego, mającym na celu obalenie władzy Yameena - podaje BBC. Do wydarzeń na Malediwach odniósł się w poniedziałek Waszyngton. W oświadczeniu Białego Domu wezwano rząd w Malediwów do "poszanowania rządów prawa, wolności wypowiedzi oraz demokratycznych instytucji". Malediwy stały się wielopartyjną demokracją w 2008 roku. W 2013 roku Yameen "wygrał w kontrowersyjnych wyborach z Nasheedem", który został skazany dwa lata później za "nakazanie aresztowania sędziego" - przypomina dpa. Wyrok ten został potępiony przez społeczność międzynarodową; Nasheed otrzymał azyl polityczny w Wielkiej Brytanii, a obecnie przebywa na Sri Lance. Napięcia polityczne już wpłynęły na turystykę, główne źródło dochodów Malediwów - zauważa dpa. Chiny ostrzegły obywateli, aby nie podróżowali do wyspiarskiego kraju na Oceanie Indyjskim. Malediwy są popularnym celem turystycznym; słyną z rajskich plaż, zabiegów spa oraz nurkowania.