Od kilku dni eurokraci i brukselscy dziennikarze żyją jednym tematem - czy w czasach kryzysu, gdy wiele państw tnie zarobki krajowym funkcjonariuszom, pracownicy UE otrzymają wynikające z automatycznej indeksacji podwyżki 3,7 proc. Związki zawodowe w unijnych instytucjach zagroziły strajkami, jeśli nie dojdzie do podwyżek. Do przewodniczącego Jerzego Buzka wpłynęło już pismo od sześciu związków zawodowych w PE, informujące go o ewentualności strajku między 14 a 18 stycznia. - Jeśli strajk jest zgodny z prawem, to może się odbyć - powiedział Buzek, pytany na marginesie szczytu UE, co myśli o strajkach w swojej instytucji. Tymczasem podwyżki dla unijnych funkcjonariuszy, jeśli zgodzą się na nie państwa członkowskie, mogą objąć także europosłów. - Od tego roku obowiązuje bowiem unijny status posła, w którym pensje europosłów zostały wyznaczone na jednakowym poziomie dla wszystkich jako 38,5 proc. pensji sędziego unijnego Trybunału Sprawiedliwości - powiedziały źródła. A to oznacza, że jeśli sędzia unijny jako urzędnik dostanie podwyżkę 3,7 proc., to wzrosną też zarobki europosłów (dziś wynoszą 7665,31 euro brutto, czyli ok. 5900 na rękę). - Chyba bardzo mało posłów zdaje sobie sprawę, że te podwyżki mogą ich dotyczyć, bo na razie nie ma w tej sprawie debaty - dodały źródła w PE. Sprawa podwyżek dla eurokratów zrobiła się na tyle kontrowersyjna, że już trzy spotkania ambasadorów państw członkowskich w Brukseli nie przyniosły rozwiązania. Decyzja powinna zapaść przed końcem roku większością kwalifikowaną. - Większość krajów jest zdecydowanie przeciw podwyżkom - powiedziały belgijskie źródła dyplomatyczne - Ale problem polega na tym, że jeśli ich nie będzie, to urzędnicy wygrają każdą sprawę w Trybunale Sprawiedliwości. Najbardziej przeciwne są Austria, Niemcy i Czechy. Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski też we wtorek tłumaczył sprzeciw. - Myślę, że czas kryzysu nie jest najlepszym momentem na takie twarde egzekwowanie swoich praw, szczególnie w sytuacji, gdy (...) dyplomaci niektórych państw członkowskich przyjęli daleko idące cięcia swoich gaż - powiedział minister. Zauważył, że on sam zarabia zdecydowanie mniej niż większość ambasadorów akredytowanych w Brukseli. - Na pewno znajdziemy rozwiązanie, bo musimy. W przeciwnym razie złamiemy prawo - powiedziały źródła w szwedzkim przedstawicielstwie. - Decyzja, którą podejmiemy, nie będzie bezpośrednio dotyczyła europosłów - zaznaczyły. Część pracowników Rady UE zapowiedziała na najbliższy poniedziałek trzygodzinną demonstrację w obronie podwyżki płac. Liczą, że dołączą do nich funkcjonariusze Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Urzędnicy argumentują, że nie chodzi o podwyżkę, tylko dostosowanie wynagrodzeń (i emerytur) urzędników na podstawie określonych wskaźników podanych przez unijne biuro statystyczne Eurostat. Pierwszy określa, jak od połowy 2008 do połowy 2009 r. zmieniły się wynagrodzenia pracowników administracji państwowej w Belgii, Niemczech, Hiszpanii, Francji, Włoszech, Holandii, Luksemburgu i Wielkiej Brytanii (w każdym z tych krajów wzrosły). Drugi zaś to specjalny wskaźnik "Brussels-International", który bierze pod uwagę wzrost kosztów życia zagranicznych urzędników i dyplomatów w Brukseli. Na tej podstawie Komisja Europejska obliczyła podwyżkę w wys. 3,7 proc. Służby prawne Rady UE są zdania, że kraje członkowskie powinny respektować wewnątrzunijny regulamin obowiązujący do 2012 r. i podwyżkę zatwierdzić. Wynagrodzenia rzeszy ok. 40 tys. unijnych urzędników wahają się od 2,5 tys. euro dla sekretarki najniższego szczebla do 17,7 tys. euro dla dyrektora generalnego, do czego dochodzą różnego rodzaju dodatki w zależności od sytuacji rodzinnej, stażu itp. Urzędnicy płacą od wynagrodzeń podatki do unijnego budżetu, które są o wiele niższe niż obowiązujące w Belgii.