Duży napływ migrantów przez lądową granicę z Turcją w okolicy Ewros to kolejny problem dla greckiego rządu. W marcu przedostało się tamtędy do Grecji prawie 1700 osób. W ubiegłym roku o tej samej porze niewiele ponad 250. W kwietniu napływ jeszcze się zwiększył. Policjanci w północno-wschodniej Grecji mówią, że łapią jednego przemytnika, a w jego miejsce pojawia się kilku innych. Sytuację utrudniają napięte stosunki między Grecją a Turcją. To w okolicy Ewros tureckie służby aresztowały dwóch greckich wojskowych, kiedy tropiąc ślady migrantów podczas patrolu, niechcący przeszli na tureckę stronę. Drugi miesiąc pozostają w więzieniu w Turcji mimo interwencji greckiego rządu i unijnych polityków. Trudne warunki panują też na wyspach we wschodniej części Morza Egejskiego, gdzie dociera około 200 osób dziennie. Tylko na Lesbos przebywa ponad pięć tysięcy przybyszów. Nieoficjalnie - jak dowiedziało się Polskie Radio - jest ich tam około dziewięciu tysięcy. Niepokój greckiego Ministerstwa do Spraw Migracji zwiększa decyzja sądu, dzięki której nowi przybysze nie będą musieli - jak dotychczas - pozostawać na wyspach do czasu zakończenia procesu azylowego, ale będą mogli swobodnie się przemieszczać. To może uniemożliwić ich ewentualną deportację, bo Turcja nie chce przyjmować z powrotem imigrantów, którzy przedostaną się do Grecji kontynentalnej. Ministerstwo bada możliwości prawne, aby zablokować tę decyzję.