Według Piontkowskiego, w wystąpieniu Putina dwa momenty były szczególnie interesujące. - Mówił on, że południowo-wschodnie regiony Ukrainy także zostały jej przekazane przez bolszewików po rewolucji, podobnie jak Krym został przekazany Ukrainie przez Chruszczowa. Tym samym Putin poddał w wątpliwość przynależność tych regionów do Ukrainy - ocenił ekspert. W opinii Piontkowskiego, w pewnym sensie w swoim oświadczeniu Putin ujawnił plany dalszej aneksji Ukrainy. - Ale na tym także nie zamierza poprzestawać - ostrzegł krytyk Kremla. - Zwracając się do Niemiec, które zrealizowały marzenie o zjednoczeniu, poprosił Berlin, by zrozumiał, że marzeniem Rosji jest zjednoczenie "ruskiego miru", czyli historycznych ziem ruskich. Ambicje te zdecydowanie wykraczają poza granicę Ukrainy. Mogą obejmować próbę zaanektowania wszystkiego, co dawniej wchodziło w skład ZSRR, na przykład Północnego Kazachstanu. A w ogóle, czemu nie ogłosić ziemią przodków na przykład terytorium Polski i Finlandii. Przecież te kraje także znajdowały się niegdyś w granicach imperium rosyjskiego - przestrzega Piontkowski. Władimir Putin podpisał dziś traktat o przyjęciu Krymu i Sewastopola do Federacji Rosyjskiej. Wcześniej wygłosił orędzie do narodu, w którym podkreślił, że Rosja, "w żadnym wypadku nie chce zaszkodzić Ukraińcom". - Szanujemy integralność państwa. Nie chcemy podziału na Ukrainie, nie wierzcie, że za Krymem pójdą inne regiony - podkreślał w przemówieniu prezydent Rosji.