W wyniku szturmu na jednostkę w Symferopolu jeden z ukraińskich żołnierzy zginął, a jeden został ciężko ranny - informowała strona ukraińska. Później krymskie agencje doniosły o śmierci członka tzw. samoobrony. Agencja Interfax-Ukraina powołując się na źródła w Ministerstwie Obrony Ukrainy stwierdza dzisiaj, że ukraińscy żołnierze nie otworzyli ognia. Dopiero po śmierci żołnierza minister obrony ogłosił, że mogą na Krymie strzelać "w sytuacji zagrożenia życia". Dziś rano wicepremier zainstalowanego przez Rosjan na Krymie rządu Rustam Temirgalijew mówił, że "aresztowano 17-letniego mieszkańca zachodniej Ukrainy, który jest podejrzany o ostrzelanie z karabinu snajperskiego terenu parkingu ukraińskiej bazy wojskowej w Symferopolu oraz znajdującego się w jej pobliżu patrolu członków samoobrony". Promoskiewskie władze Krymu oraz Rosja ustawicznie głoszą, że ukraińscy "faszyści" z zachodniej części państwa planowali dokonywanie prowokacyjnych akcji na terenie półwyspu. Wczoraj strona rosyjska oświadczyła, że "za morderstwami stoi trzecia strona konfliktu". Z drugiej strony wielu ukraińskich dziennikarzy w tym kontekście zwraca uwagę na nieustanne prowokacje ze strony Rosjan. "Nawet, jak wierzysz w te bzdury, to zastanów się: Jak oni 'stabilizują' sytuację, jeśli przed ich okupacją nikt do nikogo w biały dzień na Krymie nie strzelał, a teraz się zaczęło?" - pyta Dmitro Tymczuk z ukraińskiego "Informacyjnego Oporu w swoim komentarzu na stronach "Voices of Ukraine" podkreślając, że Rosjanie na Krymie wykorzystują techniki niegodne cywilizowanych żołnierzy.