Mieszkanka Bakczysaraju Arzy Osmanowa, która studiowała w Polsce mówi, że chce mieszkać na Krymie ale jako obywatelka Ukrainy. Jednak z telewizji i od przedstawicieli tak zwanej samoobrony Krymu dowiadują się że muszą zmienić paszporty. - Teraz mamy tylko rosyjskie kanały i jeden krymski, który przez 24 godziny mówi, ze wszytko będzie bardzo prosto zorganizowane. Ci, którzy teraz czują się gospodarzami Krymu, chodzą i mówią, że nawet te osoby, które nie mogą same przyjść powinny napisać i dostaną nowe dokumenty łatwo i szybko - powiedziała Osmanowa. Mieszkanka Bakczysaraju, narodowości krymsko-tatarskiej, podkreśla że nie jest gotowa na taką decyzję, bo nie wierzy w zapewnienia Władimira Putina o poszanowaniu praw wszystkich narodów Krymu. - Myślę, ze w ogóle nie ma na co liczyć, jeżeli on mówi, ze będziemy mieli takie same prawa: my, Rosjanie i Ukraińcy na Krymie. Bo nikt nie ma też praw w Rosji. Będziemy mieli takie same prawa jak wszyscy, czyli - żadnych praw. On mówi, ze możemy rozmawiać w swobodnie w swoim języku, i tak naprawdę co my możemy - rozmawiać po tatarsku, jaki Putin jest fajny? - mówi Arzy Osmanowa. Była pracowniczka organizacji pozarządowej wspierającej rozwój Krymu podkreśla, że - jednocześnie z zapewnieniami o korzyściach z przystąpienia Krymu do Rosji - docierają do Tatarów w okolicach Symferopola informacje o tym, że będą musieli opuścić część zajmowanych terenów i mają otrzymać w zamian inne siedziby. Chodzi o ziemie zajęte przez Tatarów po powrocie na Krym, których własność nie została uregulowana przez władze w Kijowie. Nowe władze Krymu chcą przeznaczyć te tereny pod inwestycje społeczne.