Podobnie jak w ubiegłych latach, głównym miejscem ceremonii była wieś Cutud, położona ok. 80 kilometrów na północ od stolicy Filipin Manili. Uczestnicy wielkopiątkowych ceremonii, którzy nie zdecydowali się na ukrzyżowanie, poddawali się biczowaniu. Inni na własnych barkach wnosili na wzgórze 50-kilogramowe drewniane krzyże. Spośród tegorocznych ochotników, w Cutud ostatecznie ukrzyżowaniu poddało się 11 osób, dając sobie przebić stopy i dłonie grubymi gwoździami a następnie wytrzymując kilka minut w pozycji pionowej na krzyżu. Wśród uczestników ceremonii były też kobiety oraz entuzjastycznie witany przez gapiów 33-letni Australijczyk. John Michael wyjaśniał, że jego cierpienie jest ofiarą, w zamian za którą pragnie łaski dla swej śmiertelnie chorej matki. W innych wsiach filipińskiej prowincji Bulacan ceremonii poddało się kilku dalszych ludzi - w sumie w ramach tegorocznego wielkopiątkowego misterium ukrzyżowano ok. 20 osób. Ceremonię oglądały - w atmosferze pikniku - tysiące turystów, w tym wielu przybyszów z zagranicy. - Nie robię tego dla pieniędzy czy sławy, to mój własny sposób dziękowania Bogu - mówił w świetle telewizyjnych jupiterów cytowany przez agencję Reutera 48-letni malarz pokojowy Ruben Inaje, który od 1986 roku corocznie poddaje się ukrzyżowaniu. Rzecznik Episkopatu Filipin ksiądz Pedro Quitorio skrytykował po raz kolejny krwawy rytuał jako wypaczenie wiary, gdyż - jak podkreślił - pątnicy oczekują nagrody w zamian za okaleczanie swych ciał. - Nie mamy jednak żadnych możliwości powstrzymania tej praktyki - zastrzegł. Katolicy stanowią na Filipinach około 80 procent mieszkańców.