Do zdarzenia doszło 10 czerwca w Tangshan w Chinach. Restauracyjny monitoring zarejestrował, jak do trzech siedzących przy stoliku kobiet podchodzi obcy mężczyzna. Kładzie on rękę na plecach jednej z nich i jak wynika z kontekstu, usiłuje ją poderwać. Ta jednak nie jest zainteresowana i nie życzy sobie, by dotykał jej obcy mężczyzna. Wówczas wybucha krwawa walka. Początkowo napastnik uderza kobietę i rzuca ją na podłogę. Kiedy z pomocą ruszają jej koleżanki, sytuacja jeszcze bardziej eskaluje. Do restauracji wpadają inni mężczyźni - prawdopodobnie znajomi napastnika i również angażują się w bijatykę. Na nagraniu widzimy, że jedna z kobiet jest wyciągana z restauracji za włosy. Grupa atakujących bije ją, używając do tego butelek, czy krzeseł. Dochodzi również do kopania ofiary po głowie. Zakrwawiona kobieta leży przed restauracją, gdzie znęca się nad nią tłum. "Zmowa milczenia" Choć od ataku minęły już prawie dwa tygodnie, niewiele wiadomo w tej sprawie. Śledząca wydarzenia CNN wskazuje, że brak informacji irytuje samych mieszkańców miasta, którzy domagają się od policji zdecydowanych działań, by zapobiec podobnym zdarzeniom w przyszłości. W związku z naciskami społecznymi policja wydała lakoniczny komunikat o czterech poszkodowanych w ataku. To 31-latka i 29-latka, które trafiły do szpitala, a także dwie kobiety w wieku 24 i 29 lat, które nie wymagały hospitalizacji. CNN podaje, zastrzegając niemożność zweryfikowania informacji, że atak na kobiety był kontynuowany w pobliskiej alejce, czego kamery restauracji już nie uchwyciły. Policja jednak nie odniosła się do tych spekulacji. Na Weibo (chiński serwis internetowy przypominający Twittera - red.) pojawiają się natomiast zarzuty, że ofiary i ich bliscy są celowo izolowani, by dziennikarze nie mogli zadawać pytań na temat zdarzeń z 10 czerwca. CNN wskazuje z kolei, że lokalne władze koncentrują się w przekazach na obwinianiu o atak gangów, przemilczając narastającą w mediach społecznościowych dyskusję o przemocy ze względu na płeć.