Do zorganizowania zamachu przyznał się Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny (LFWP) - organizacja zbrojna wspierana przez Syrię i niezależna od palestyńskiego przywódcy Jasera Arafata. "Jest to pierwsza operacja w serii uderzeń odwetowych. Ślubujemy wywołać trzęsienie ziemi w tworze syjonistycznym (tzn. Izraelu)" - głosi oświadczenie LFWP, nawiązując do ubiegłotygodniowej akcji armii izraelskiej w Nablusie na Zachodnim Brzegu Jordanu. Żołnierze zastrzelili wtedy co najmniej czterech Palestyńczyków. - Zamachowiec-samobójca przyszedł na przystanek autobusowy i wysadził się w powietrze. W rezultacie wybuchu mamy trzy ofiary śmiertelne i 16 rannych - powiedział reporterom na miejscu zamachu szef izraelskiej policji Szlomo Aharoniszki. W oficjalnych komunikatach izraelskich zamachowcy-samobójcy nie są uwzględniani w bilansach ofiar. Kilkanaście minut przed zamachem w Tel Awiwie izraelskie śmigłowce ostrzelały rakietami palestyński samochód jadący z Gazy do obozu dla uchodźców w Dżebalii. W ataku zginęło 5 osób, a 12 odniosło rany. Wśród ofiar jest Meqbel Hamid, dowódca wojskowego skrzydła radykalnej organizacji palestyńskiej Islamski Dżihad. więcej na ten temat