W ataku, do którego doszło ok. 90 km na południe od Bagdadu, w pobliżu miasta Al-Hilla, zginęło 13 osób zginęło, a 41 zostało rannych - podała agencji Associated Press. Samochód-pułapka eksplodował przed często odwiedzaną przez policjantów restauracją w centrum miasta. Wśród ofiar jest m.in. trzech funkcjonariuszy, dwie kobiety i dziecko - powiedział gubernator prowincji Babil, Sadek Rasul al-Mohanad. Nie jest jednak jasne, w jakim mieście doszło do zamachu. Powołując się na źródła medyczne agencja AP pisze o mieście Al-Szumali, a agencja Reuters - o Al-Hamza. Z kolei AFP podaje, że atak miał miejsce w mieście Madhatja. Pół godziny później co najmniej 15 irackich żołnierzy poniosło śmierć, a 20 zostało rannych w eksplozji bomby, którą przytwierdzono do autobusu na terenie bazy wojskowej - poinformował Reuters, powołując się na źródła w armii irackiej. Agencje AFP i AP piszą o dwóch zabitych i 11 rannych w tym zamachu. Atak miał miejsce w bazie w mieście Habanija, 85 km na zachód od Bagdadu. "Żołnierze skończyli szkolenie i jechali na śniadanie do kantyny w bazie. Gdy dotarli na miejsce, autobus eksplodował" - powiedziało jedno ze źródeł Reutera. Ponadto rano w środę uzbrojona grupa zaatakowała punkt kontrolny w Bagdadzie, zabijając co najmniej trzech policjantów - podała agencja EFE. Po ataku napastnicy uciekli. Rebelianci w Iraku często atakują szkolonych przez amerykańskich wojskowych żołnierzy i policjantów, nazywając ich zdrajcami. Ataki na irackie siły bezpieczeństwa wciąż trwają w sytuacji, gdy po ponad ośmiu latach żołnierze USA przygotowują się do opuszczenia Iraku. Termin, w którym ok. 47 tys. amerykańskich żołnierzy ma wyjechać z tego kraju, mija z końcem roku.