W sobotę rano do kostnicy szpitala w Nakuru - głównego miasta tej prowincji - dostarczono 16 zmasakrowanych lub spalonych częściowo ciał ludzi, zabitych w nocy z piątku na sobotę. Jak podaje agencja Reutera, mimo wprowadzenia przez władze godziny policyjnej, ulice miasta zostały częściowo opanowane przez uzbrojone gangi ludzi, zmuszonych wcześniej w czasie tarć etnicznych do opuszczenia domów i szukających obecnie odwetu. W wielu punktach miasta dochodziło w piątek i sobotę rano do potyczek liczących setki ludzi band, uzbrojonych w maczety, pałki czy nawet łuki i strzały. Podpalono wiele domów i sklepów, doszło do grabieży - twierdzą naoczni świadkowie, cytowani przez agencję Reutera. Od 27 grudnia - dnia kontestowanych wyborów prezydenckich, po których w Kenii doszło do niepokojów, zginęło już niemal 700 osób. Sytuacja w Nakuru może podważyć wyniki mediacji, prowadzonej na miejscu przez byłego sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana. Doprowadziła ona do czwartkowego spotkania dwóch głównych antagonistów kenijskiej sceny politycznej - prezydenta Mwai Kibakiego i podważającego wyniki wyborcze przywódcy opozycji Raila Odingi. O czwartkowym spotkaniu media pisały jako o przełomie w trwających od czterech tygodni zamieszkach w Kenii. Jednak żaden z trzech jego uczestników nie podał szczegółów rozmów.