Protesty rozpoczęły się po Nowym Roku, gdy ceny benzyny wzrosły o 20 proc., a oleju napędowego o 16,5 proc. Podczas niektórych demonstracji dochodziło do plądrowania sklepów. Od początku protestów zginęło co najmniej sześć osób, a 1,5 tysiąca zostało aresztowanych. Prezydent Meksyku Enrique Pena Nieto oświadczył w piątek, że podwyżka cen paliw to trudne, ale niezbędne działanie. Podkreślał, że pozostawienie cen na dotychczasowym poziomie, nie mającym uzasadnienia rynkowego, zagroziłoby stabilności meksykańskiej gospodarki. Liderzy ugrupowań opozycyjnych - lewicowej Partii Rewolucji Demokratycznej (PRD) i konserwatywnej Partii Akcji Narodowej (PAN) - wezwali rząd, by wziął na siebie pełną odpowiedzialność za niepokoje w kraju, które spowodował swymi "błędnymi decyzjami". Również wielu deputowanych z rządzącej Partii Instytucjonalno-Rewolucyjnej (PRI) krytycznie ocenia zatwierdzoną przez prezydenta podwyżkę cen paliw.