- Empatia nie jest narzędziem tylko dla ludzi dobrych - mogą z niego korzystać również ci, którzy chcą nas nabrać. To może być również doskonałe narzędzie w rękach psychopatów - twierdzi prof. Paul Bloom. Mówiąc o empatii, współodczuwaniu, poruszył temat dobroczynności i działań podejmowanych z premedytacją, by wzbudzić współczucie i zmusić drugą stronę do działania. - Jeżeli chcemy ludzi przekonać, żeby coś dali lub zrobili, pokazujemy im opowieść o człowieku, staramy się ich poruszyć - mówił naukowiec, przypominając między innymi zdjęcie syryjskiego chłopca na plaży. Zaznaczył również, że nasza empatia jest obciążana uprzedzeniem. Było to widoczne zwłaszcza w trakcie epidemii Eboli, gdy niezwykle stronniczo patrzono na ofiary. Większe wrażenie robiły - jak zauważył - białe ofiary. Według prof. Blooma, odczuwanie empatii zależy również od tego, kogo ma ona dotyczyć. Jeśli jest to osoba z "naszej grupy", to będziemy prawdopodobnie bardziej skłonni utożsamiać się z jej odczuciami. Bloom twierdzi także, że nieprawdziwe jest twierdzenie, jakoby empatia była idealna i zawsze prowadziła do czegoś dobrego. Posłużył się tu przykładem pomocy płynącej z Zachodu dla biedniejszych krajów. - Wielu naukowców twierdzi, że przez taką pomoc świat może stać się gorszy. To paradoks - mówił Bloom. Przypomniał historię dziennikarki, która pisała o morderstwach w Sierra Leone. Kobieta zapytała lokalnych mieszkańców, dlaczego obcinają kończyny dzieciom. Usłyszała: "robimy to dla ciebie, dla Zachodu. Nie przyjeżdżacie, dopóki nie zobaczycie czegoś strasznego". Także - zdaniem psychologa - empatia jest wykorzystywana do różnych celów. - Jeśli podróżujemy, to w wielu biednych krajach zobaczymy głodujące dzieci. Bardzo trudno jest tym dzieciom nie pomóc. Ale organizacje pomocowe ostrzegają, by nie dawać dzieciom pieniędzy, gdyż te pieniądze i tak trafiają do dorosłych. To my wpędzamy dzieci w niebezpieczne koło, przez co muszą się błąkać po ulicach - tłumaczył Bloom. Oczywiście - jak zaznaczył - wszystko zależy od tego, co chcemy osiągnąć. Jeśli po prostu chcemy poczuć się lepiej i to jest naszym celem, to i tak będziemy to robić. - Jeśli naprawdę chcemy ludziom pomóc, trzeba zrobić coś odwrotnego - sugerował. Zachęcał do czynienia dobra, ale w granicach rozsądku. - Bądźmy racjonalni i zastanawiajmy się nad długofalowym skutkiem naszych działań - mówił prof. Bloom, opowiadając na pytanie jednego z słuchaczy. - Cierpienie ofiary nieraz jest dobrym motorem do działania, ale empatia sprawia, że zaczynamy działać irracjonalnie - tłumaczył naukowiec. Bloom przypomniał eksperyment, podczas którego mówiono ludziom o okrucieństwie w Kenii czy Egipcie. Chodziło o torturowanie dziennikarzy. Badacze pytali, co rząd USA powinien zrobić. Padały odpowiedzi, że "nic", "powinien działać", "powinna mieć miejsce krytyka publiczna", "powinno dojść do inwazji lądowej". - Okazało się, jak przewidywaliśmy, że im więcej ma koś empatii, tym bardziej będzie chciał ukarać innych. Ci, którzy najbardziej entuzjastycznie odnoszą się do działań wojskowych, są bardzo empatyczni - dodał. - Dobry lekarz powinien starać się zrozumieć pacjentów, ale czy razem z pacjentem powinien odczuwać ból? - Uważam, że nie - mówił psycholog, tłumacząc: "jeżeli będziemy empatyczni, zaleje nas cierpienie i szybko się wypalimy". - Potrzebujemy dystansu. Dobry terapeuta powinien zrozumieć pacjenta, ale jeśli myślimy, że powinien odczuwać jego cierpienie, to jesteśmy w błędzie - mówił. Profesor przytoczył również jako przykład negatywnych skutków empatii reagowanie na problemy dzieci. - Gdy mój nastoletni syn przychodzi do mnie, czuje się fatalnie, bo zostawił wszystkie zadania na ostatnią chwilę, a ja będę z nim panikował, nie będę dobrym rodzicem. Bycie dobrym rodzicem nie zawsze oznacza, że mamy odczuwać ten ból, co dzieci. - Jestem przeciwko wchodzeniu w cudzą skórę. Jeśli ma zostać podjęta decyzja, to empatia jest moralną katastrofą. Zachęcam do wzięcia udziału w krucjacie przeciwko tej potwornej emocji - apelował prof. Bloom.