45-letni Joao Maria de Souza z Caratingi w Brazylii spał w swoim łóżku razem z żoną Leni, gdy przez sufit spadła na niego krowa. Pod półtonowym zwierzęciem załamał się dach.Krowa uciekła najprawdopodobniej z pobliskiej farmy i weszła na dach domu de Souzy, który jedną ścianą przylega do stromego wzgórza. Wezwani na miejsce wypadku ratownicy zabrali de Souzę do szpitala ze złamaniem nogi. Mężczyzna był przytomny i rozmawiał z ratownikami. Jednak kilka godzin później, wciąż czekając na diagnozę lekarską, zmarł z powodu krwotoku wewnętrznego. Jego żonie nic się nie stało. "Zostać zmiażdżonym przez krowę w swoim własnym łóżku to ostatni sposób na opuszczenie tego świata, jaki przyszedłby ci do głowy" - powiedział lokalnej gazecie szwagier de Souzy, Carlos Correa - "Jednak moim zdaniem to nie krowa zabiła naszego biednego Joao, ale niedopuszczalny czas oczekiwania na wizytę u lekarza". "Nie po to urodziłam syna, by został zabity przez spadającą krowę" - powiedziała z kolei matka de Souzy, Maria de Souza. Policja w Caratindze rozpoczęła śledztwo w sprawie tej dziwnej śmierci. Właściciel krowy może usłyszeć zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. awt