Król Belgów, sfotografowany w szlafroku, popijający koktajl w nadmorskiej miejscowości w Bretanii, w dniu gdy szok i przerażenie towarzyszyło mieszkańcom Brukseli, a wojsko i policja zostały postawione w stan najwyższej gotowości - to sytuacja, która wywołał falę komentarzy społecznych.Od kilku dni nie milkną dyskusje po opublikowaniu tego zdjęcia w prasie. Padają komentarze, że nadszarpnięta została reputacja króla, że źle wygląda monarcha, zażywający kąpieli morskich za granicą, gdy w ojczyźnie trwa poważne zagrożenie terrorystyczne, że powinien był natychmiast wrócić. Pałac zareagował z oburzeniem na te komentarze, a Król Filip, już po powrocie do kraju, osobiście, co zdarza się niezwykle rzadko, wystąpił przed kamerami po spotkaniu z rodzinami ofiar ataków w Paryżu i Bamako."Podczas rozmowy usłyszałem wiele słów cierpienia. Pewne drobiazgi są niczym w porównaniu z istotą życia" - powiedział Filip, a w prasie od razu pojawiły się pytania, czy owymi "drobiazgami" Król nazywa swoją wizerunkową wpadkę. Z pomocą pospieszył premier Belgii Charles Michel, który zapewnił, że podczas zagrożenia terrorystycznego był w kontakcie z Królem i cały czas informował go o sytuacji w kraju.