"Tego rodzaju apele mogą znacznie zdestabilizować już i tak napiętą sytuację na Bliskim Wschodzie. Taka idea sama w sobie nie przyczynia się w żaden sposób do (realizacji) celów i zadań uregulowania bliskowschodniego, raczej na odwrót" - powiedział Pieskow. Rzecznik prezydenta Władimira Putina wskazał przy tym, że na razie słowa przywódcy USA stanowią "swego rodzaju apel". Dodał następnie: "będziemy mieć nadzieję na to, że pozostaną one apelem". Jako "nieodpowiedzialną" określiła deklarację Trumpa rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa. "Tego rodzaju oświadczenia, które - naszym zdaniem - są czynione w sposób nieodpowiedzialny, mogą wywrzeć negatywny wpływ na proces uregulowania bliskowschodniego" - powiedziała Zacharowa telewizji państwowej Rossija24. Dodała, że takie oświadczenia mogą też wpłynąć na "jeszcze większą destabilizację" regionu. Wyraziła ocenę, że zadaniem wspólnoty międzynarodowej jest uspokojenie sytuacji na Bliskim Wschodzie, a nie "pogłębianie już istniejących konfliktów". W czwartek Trump oznajmił na Twitterze, że "nadszedł czas, aby Stany Zjednoczone w pełni uznały władzę Izraela nad Wzgórzami Golan" oraz że ma to "kluczowe strategiczne znaczenie dla bezpieczeństwa Izraela i stabilności regionu". Izrael zajął znaczną część Wzgórz Golan podczas wojny sześciodniowej w 1967 roku, a następnie wcielił je administracyjnie do swego terytorium; decyzja ta nie została nigdy zaaprobowana przez wspólnotę międzynarodową, a prawo do tego obszaru rości sobie Syria. W 2017 roku ONZ przyjęła rezolucję, w której Izrael został skrytykowany za okupację Wzgórz Golan. Z Moskwy Anna Wróbel