Wydaje się, że reakcja strony rosyjskiej uzależniona będzie od tego, co zrobi Polska w sprawie ambasadora Siergieja Andriejewa. Dyplomata zasugerował w wywiadzie dla TVN24, że Warszawa ponosi część odpowiedzialności za rozpętanie II wojny światowej i całkowicie jest winna obecnemu oziębieniu stosunków z Moskwą. Przy okazji rosyjskie media przypominają, że ostatnie tygodnie nie najlepiej zapisały się w stosunkach Moskwy z Warszawą. 17 września w Pieniężnie zdemontowano popiersie radzieckiego generała i tego samego dnia wezwano do rosyjskiego MSZ polską ambasador. Kilka dni później ponownie szefowa polskiej placówki dyplomatycznej w Rosji stawiła się w MSZ, aby wysłuchać słów oburzenia w związku ze zniszczeniem nagrobnych tablic radzieckich żołnierzy. Wreszcie rosyjskie MSZ zdziwiło się, że nie został wpuszczony do Polski wicepremier separatystycznego rządu Krymu, choć od dawna wiadomo, że jest on na liście osób objętych sankcjami Unii Europejskiej.