"W całości informacje te nie mogą być rozgłaszane publicznie, odnoszą się one do kategorii danych ściśle tajnych. Jest rzeczą absolutnie normalną, że tego się nie ujawnia" - powiedział Pieskow. Jak dodał, chodzi o informacje stanowiące tajemnicę państwową, która jest przestrzegana "w interesach państwa i bezpieczeństwa państwowego". Dane te nie będą upublicznione również w późniejszym terminie - zapowiedział. Rzecznik prezydenta Władimira Putina nie odpowiedział na pytanie, czy chodzi o okręt podwodny o napędzie nuklearnym. Pieskow podkreślił, że pełnymi informacjami na temat wypadku dysponuje prezydent Rosji jako zwierzchnik sił zbrojnych. Nie wyjaśnił, czy Putin spotka się z rodzinami ofiar, a jedynie wskazał, że do bazy marynarki wojennej w Siewieromorsku udał się na polecenie prezydenta minister obrony Rosji Siergiej Szojgu. W środę szef resortu obrony spotkał się w Siewieromorsku z komisją badającą przyczyny katastrofy. Mówiąc o śmierci 14 członków załogi, Szojgu podkreślił, że "pozostałych udało się uratować". Według jego słów na pokładzie był cywilny specjalista, który "został ewakuowany jako pierwszy". Do tej pory nie informowano oficjalnie o uratowanych ani o liczebności załogi. "Marynarze zachowali się w sposób bohaterski" "W sytuacji krytycznej marynarze zachowywali się w sposób bohaterski. Z komory objętej pożarem ewakuowali przede wszystkim cywilnego przedstawiciela przemysłu, zamknęli za nim na głucho luk, aby nie dopuścić do rozprzestrzenienia się pożaru" - oświadczył Szojgu. Oznajmił, że marynarze "kosztem własnego życia wykonali trudne zadanie - zlikwidowali ognisko pożaru, uratowali swych towarzyszy i aparat głębinowy". Nieoficjalne informacje o uratowanych pojawiły się już wcześniej w mediach; według dziennika "Kommiersant" hospitalizowano pięciu marynarzy. U poszkodowanych stwierdzono oparzenia różnego stopnia i zatrucie toksycznymi produktami spalania - przekazał szef niezależnego radia Echo Moskwy Aleksiej Wieniediktow. Media utrzymują, że na jednostce, gdzie wybuchł pożar, znajdowało się 25 ludzi. Trwa kontrola Media podały także, że marynarze, którzy zginęli w pożarze, służyli w jednostce w Petersburgu. Potwierdził to w środę Aleksandr Biegłow, który pełni obowiązki gubernatora miasta nad Newą. Biegłow nie podał danych o jednostce wojskowej, ale według "Kommiersanta" chodzi o mieszczącą się w Peterhofie jednostkę o numerze 45707. Portal RBK poinformował, że w związku ze śmiercią marynarzy w jednostce tej trwa kontrola. Nie jest jasne, kto ją prowadzi, ale źródła RBK przekazały, że znajdują się tam funkcjonariusze kontrwywiadu wojskowego i prokuratorzy wojskowi. W mediach pojawiły się nazwiska czterech marynarzy, choć oficjalnie tożsamości 14 zabitych nie podano. Putin wspomniał, że było wśród nich siedmiu oficerów w stopniu kapitana I rangi (odpowiednik komandora - przyp. red.) i dwie osoby odznaczone tytułem Bohatera Rosji. Portale internetowe przypuszczają, że chodzi o Denisa Dołonskiego i Nikołaja Filina. Dołonski był dowódcą okrętu podwodnego AS-12 i przed kilkoma laty otrzymał tytuł Bohatera Rosji za badania Arktyki i Antarktydy - podał portal Baza. Oficjalnie informacje te nie zostały potwierdzone. Imiona ofiar, bez nazwisk, pojawiły się na stronie internetowej świątyni w Murmańsku, która zapowiedziała nabożeństwo za zmarłych w środę. Imiona te są jak dotąd jedyną listą ofiar. O katastrofie, do której doszło 1 lipca na Morzu Barentsa, ministerstwo obrony poinformowało we wtorek, podając, że 14 marynarzy zginęło w rezultacie pożaru na głębinowej jednostce badawczej należącej do floty wojennej. Liczne źródła cytowane przez media oceniają, że może chodzić o mały okręt głębinowy AS-12, znany jako Łoszarik. Przyczyna pożaru nie jest znana, pojawiają się wersje m.in. o zwarciu elektrycznym. To najtragiczniejszy wypadek w rosyjskiej flocie podwodnej od 2008 roku.