Dramat Chantrena i Parameiswary pochodzących z miasta Kluang zaczął się 28 lutego. Para dowiedziała się wówczas, że policja zatrzymała ich syna. Powody interwencji funkcjonariuszy, ani nawet tożsamość dziecka pary nie zostały podane do publicznej wiadomości. Wiadomo jednak, że zatrzymany trafił do więzienia w Sungai Buloh. Zaledwie cztery dni później bliscy mężczyzny odebrali tragiczną wiadomość od przedstawicieli zakładu karnego - ich syn miał stracić przytomność w celi, a jego życia nie udało się uratować. Ciało zmarłego przewieziono do kostnicy szpitala. - Pojechaliśmy tam jeszcze tego samego dnia. Nie pozwolono nam jednak zobaczyć ciała, tłumaczono, że trwa sekcja zwłok - przekazał 45-letni Chantren, cytowany przez dziennik "New Straits Times". Nie rozpoznali syna, wzięli ciało Ostatecznie rodzina mogła zobaczyć ciało w sobotę - dwa dni po śmierci. Chantren przyznał, że nie potrafił rozpoznać, czy zwłoki rzeczywiście należą do jego syna. - Na jego głowie były rany i szwy. Ogolono mu włosy - przekazał 45-latek. Rodzina "zmarłego" uznała jednak, że brak podobieństwa prawdopodobnie wynika ze zmian pośmiertnych. Po podpisaniu dokumentów bliscy zabrali ciało i rozpoczęli przygotowywania do kremacji następnego dnia. - Kiedy byliśmy już w krematorium, odebraliśmy telefon z Departamentu Więziennictwa. Powiedzieli nam, że wydano nam złe ciało - kolega z celi syna zmarł z powodu niewydolności płuc. Potwierdzili, że nasz syn żyje - poinformował Chantren. Odebrano ciało, powiadomiono inną rodzinę Wątpliwości bliskich całkowicie rozwiała wideorozmowa, na której zobaczyli swojego syna - całego i zdrowego. - Byliśmy zszokowani i zdezorientowani. Jak do tego doszło? - powiedzieli mediom rodzice więźnia. Rodzice mężczyzny złożyli zawiadomienie na policję. Domagają się też zobaczenia syna osobiście. Z kolei ciało zmarłego wróciło do szpitalnej kostnicy. O śmierci więźnia powiadomiono jego bliskich. Majątek na kremację Na przygotowanie pogrzebu i stypy, które się nie odbyły przeznaczono ponad 20 tys. ringgitów (ok. 19,5 tys. złotych). O odszkodowanie dla poszkodowanej rodziny zaapelował w mediach społecznościowych były minister zasobów ludzkich M. Kula Segaran. "Ta sytuacja przypomina, jak ważne jest zachowanie dokładności we wszystkich aspektach naszego życia. Musi zostać wszczęte dochodzenie, należy podjąć działania i przyznać odszkodowanie za ten tragiczny błąd" - napisał na Twitterze.