"Mówienie o tym, jakie były trendy wyborcze, na co w czwartek zdecydował się ksiądz Donatien Nshole, jest niczym innym, jak praniem mózgu ludności DRK i wezwaniem do buntu, za który odpowiedzialność będzie ponosić wyłącznie Konferencja Episkopatu" - stwierdził Nangaa. W powszechnym odbiorze komunikat Konferencji Episkopatu był rodzajem ostrzeżenia wobec władz, by nawet nie myślały o sfałszowaniu rezultatów głosowania - pisze w komentarzu Reuters. Komisja sceptyczna W liście, jaki Corneille Nangaa skierował do sekretarza Konferencji Episkopatu bp. Marcela Utembi, a z którego treścią zapoznał się Reuters, przewodniczący krajowej komisji wyborczej zarzucił biskupom naruszenie kodeksu wyborczego i pogwałcenie dobrego obyczaju, zgodnie z którym rezultaty głosowania może ogłosić komisja wyborcza, a nie organizacja obserwująca wybory. Kościół rzymskokatolicki w liczącej 80 mln mieszkańców DRK był jednym z niezależnych obserwatorów głosowania; najistotniejszym - wskazuje Reuters - bo niemal 40 proc. populacji to katolicy. Kościół wzywa do ogłoszenia "prawdziwych wyników" O "wyraźnym zwycięzcy wyborów" poinformował opinię publiczną ksiądz Nshole, który jest rzecznikiem Konferencji Episkopatu. Wezwał on na konferencji prasowej w Kinszasie komisję wyborczą do ogłoszenia prawdziwych wyników elekcji. Kościół katolicki ujawnił również skalę nieprawidłowości - o niektórych z nich mówił ks. Nshole. W ponad jednej trzeciej lokali wyborczych miało zabraknąć odpowiednich materiałów do głosowania, natomiast w blisko co dziesiątym lokalu nie weryfikowano w odpowiedni sposób tożsamości wyborców. W wielu miejscach DRK dochodziło w kampanii do krwawych zamieszek na tle politycznym. Część lokali wyborczych była otwarta w niedzielę dłużej niż planowano. W niektórych lokalach na przedmieściach Kinszasy, głosowanie rozpoczęło się z siedmiogodzinnym opóźnieniem, bo nie dowieziono urn; zakończyło zaś tuż przed godz. 23. Wielu kongijskich wyborców skarżyło się również, że ich nazwiska nie widniały na listach. Psuły się też komputery używane do głosowania elektronicznego. Obserwatorzy wskazują na liczne łamanie procedur demokratycznych. Z powodu przedsięwziętych przez władze szczególnych środków bezpieczeństwa, oficjalnie w związku z epidemią eboli, możliwości głosowania w niedzielę pozbawiono ponad 1 mln osób. Na ponad dwa tygodnie przed wyborami siedem tysięcy maszyn do głosowania i urn wyborczych spłonęło w magazynie w Kinszasie. W niedzielę władze DRK ograniczyły też dostęp do internetu. Wybory są jednak szansą na pierwsze pokojowe przekazanie władzy w DRK od uzyskania w 1960 roku niepodległości.Rządzący od 2001 roku dotychczasowy prezydent, 47-letni Joseph Kabila, który w sierpniu ogłosił, że nie będzie ubiegał się o reelekcję, wsparł w walce wyborczej byłego szefa MSW Emmanuela Ramazaniego Shadary'ego. Z kandydatem rządzącej partii zmierzył się były potentat naftowy Martin Fayulu oraz Felix Tshisekedi, syn byłego lidera opozycji Etienne'a Tshisekediego. Otoczenie Kabili, a także rząd DRK również skrytykowały episkopat DRK za mieszanie się do polityki. Doradca obecnego prezydenta i rzecznik prasowy popieranego przez Kabilę kandydata - Emmanuela Ramazaniego Shadary'ego - Barnabe Kikaya Bin Karubi nazwał zachowanie Konferencji Episkopatu "stronniczym, nieodpowiedzialnym i anachronicznym".