Decyzja o takim skoordynowanym działaniu UE, które ma przede wszystkim dać dowód solidarności z Wielką Brytanią, zapadła na posiedzeniu ambasadorów "27" w Brukseli. Rząd w Londynie usiłuje doprowadzić do uwolnienia pracowników swojej placówki, oskarżanych przez reżim o inspirowanie zamieszek przeciwko prezydentowi Mahmudowi Ahmadineżadowi po wyborach 12 czerwca, i zapobiec ich postawieniu przed wymiarem sprawiedliwości. 28 czerwca po manifestacji przeciwko oficjalnym wynikom wyborów prezydenckich aresztowano dziewięciu miejscowych pracowników brytyjskiej ambasady. Według brytyjskich władz dwaj są przetrzymywani do tej pory. Władze w Teheranie oskarżyły brytyjską placówkę o wysłanie swoich ludzi na manifestację opozycji, by podżegali do protestów; wcześniej zarzucały USA i Wielkiej Brytanii ingerowanie w wewnętrzne sprawy kraju. Ponadto postanowiono, że unijna trójka, czyli szef szwedzkiej dyplomacji Carl Bildt (Szwecja przejęła rotacyjne przewodnictwo w UE), koordynator unijnej dyplomacji Javier Solana oraz unijna komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner przedstawią Teheranowi stanowisko UE: albo udając się tam z wizytą, albo w formie listu czy oświadczenia. W rozmowach między unijnymi stolicami nie rozpatruje się natomiast na razie odwołania ambasadorów krajów UE w Teheranie na znak protestu - powiedział dyplomata. Dodał jednak, że w przyszłości nie jest wykluczone podjęcie kolejnych kroków wobec konserwatywnego reżimu Ahmadineżada. Dotychczasowa reakcja Europy na wydarzenia w Iranie ograniczała się do werbalnej krytyki. Ostrość unijnej reakcji tępi obawa przed całkowitym zerwaniem rozmów w sprawie irańskiego programu nuklearnego prowadzonych przez Solanę. Zachód usiłuje zapobiec pracom nad budową bomby atomowej przez Teheran. UE może się ewentualnie zdecydować np. na wstrzymanie wydawania wiz przedstawicielom rządu w Teheranie, nie ogłaszając jednak formalnych sankcji.