Porozumienie w tej sprawie podpisano podczas szczytu ODKB, który odbył się w niedzielę w Moskwie. W skład tej regionalnej organizacji wojskowej wchodzą Rosja, Białoruś, Armenia, Kazachstan, Uzbekistan, Tadżykistan i Kirgistan. Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew poinformował, że Uzbekistan i Białoruś nie złożyły podpisu pod dokumentem. Miedwiediew przekazał, że uzbecki prezydent Islam Karimow ma wciąż szereg wątpliwości i chce raz jeszcze przemyśleć niektóre problemy. Natomiast białoruski prezydent Alaksandr Łukaszenka - jak wyjaśnił gospodarz Kremla - nie uczestniczył w moskiewskim spotkaniu. Jako oficjalny powód odwołania wyjazdu Łukaszenki do Moskwy władze w Mińsku podały rosyjsko-białoruską wojnę handlową. Rosja w ubiegłym tygodniu wprowadziła zakaz importu mleka i produktów mlecznych z Białorusi. Uzasadniła to nieprzestrzeganiem przez stronę białoruską rosyjskich przepisów regulujących handel tymi produktami. Mińsk ocenił ten krok jako godzący w jego bezpieczeństwo ekonomiczne i poinformował, że w tej sytuacji nie może podpisać dokumentów dotyczących ogólnego bezpieczeństwa, w tym o utworzeniu wspólnych sił szybkiego reagowania. Wiadomo jednak, że między Rosją i Białorusią występują poważne różnice zdań w sprawie planowanych sił szybkiego reagowania. Mińsk m.in. odmawia udziału swych żołnierzy w konfliktach poza granicami kraju. Wkrótce po ogłoszeniu decyzji o przystąpieniu do tworzenia takich sił - w lutym tego roku - białoruski minister spraw zagranicznych Siarhiej Martynau oświadczył, że młodzi Białorusini nie uczestniczyli i nigdy nie będą uczestniczyć w konfliktach zbrojnych poza granicami kraju. Podczas moskiewskiego szczytu Białoruś miała przejąć od Armenii na rok przewodnictwo w ODKB. Przywódcy pozostałych sześciu państw zdecydowali, że zamiast Łukaszenki organizacją tymczasowo będzie kierował Miedwiediew. Rosyjski prezydent wyraził nadzieję, że - jak to ujął - "mleczna histeria" nie zakłóci pracy nad tworzeniem wspólnych sił szybkiego reagowania. Miedwiediew dodał, że sprawa dostaw produktów mlecznych z Białorusi do Rosji jest problemem czysto technicznym, który można szybko uregulować, jeśli się go nie upolitycznia. "Mamy nadzieję, że Białoruś wróci do rozmów i będzie uczestniczyła w tworzeniu KSOR" - oświadczył prezydent Rosji. Do zadań sił szybkiego reagowania ODKB - oprócz odpierania agresji z zewnątrz - należeć będzie prowadzanie operacji specjalnych w walce z międzynarodowym terroryzmem, ekstremizmem, transgraniczną przestępczością zorganizowaną i przemytem narkotyków, a także udział w usuwaniu skutków klęsk żywiołowych i katastrof technogennych. Rosja desygnowała do tych sił 98. gwardyjską dywizję wojsk powietrzno-desantowych z Iwanowa, 300 km na północny wschód od Moskwy, i 31. gwardyjską brygadę szturmową wojsk powietrzno-desantowych z Uljanowska, 800 km na południowy wschód od stolicy Rosji. Kazachstan ma wyznaczyć do nich brygadę desantowo-szturmową, a pozostałe państwa - po batalionie. Rosja nie wyklucza, że jedną z baz KSOR może być Manas koło Biszkeku. Dotychczas była tam baza wojsk USA i ich sojuszników z NATO, uczestniczących w operacji antyterrorystycznej w Afganistanie. Jednak w lutym władze Kirgistanu ogłosiły, że wycofują zgodę na korzystanie przez Stany Zjednoczone i ich koalicjantów z tego obiektu. Decyzja o utworzeniu wspólnych sił szybkiego reagowania ODKB zapadła podczas poprzedniego szczytu tej organizacji w lutym w Moskwie. Po raz pierwszy o konieczności powołania do życia takich sił wspomniał prezydent Rosji Dmitrij Miedwiewdiew podczas szczytu tej organizacji we wrześniu 2008 roku w Duszanbe, w Tadżykistanie, wkrótce po rosyjsko-gruzińskiej wojnie o Osetię Południową. Rosja była wówczas o krok od poważnej konfrontacji z Zachodem. Jednak nie wszyscy sojusznicy Moskwy kwapili się do zgłaszania akcesu do takich sił. Oprócz Białorusi poważne zastrzeżenia od początku zgłaszał też Uzbekistan. W ocenie rosyjskich analityków, utworzenie wspólnych sił szybkiego reagowania ODKB przekształci tę organizację w pełnowartościowy sojusz wojskowo-polityczny. Za najpoważniejsze wyzwanie dla tych sił uważają zaostrzającą się walkę o kontrolę nad nośnikami energii w basenie Morza Kaspijskiego i Azji Środkowej. Jerzy Malczyk