Generał Koziej mówił w radiowej Jedynce, że teraz nikt nie ma już wątpliwości, iż Moskwa wspiera bojówkarzy. Tłumaczył, że wszelkie dowody i poszlaki pokazują, że separatyści są pod wpływem Rosji, są kierowani przez tamtejszych oficerów, a na wschód kraju zostali wysłani rosyjscy obywatele. Szef BBN uważa, że jeśli Moskwa nie zmieni swojej postawy i dalej będzie współpracowała z bojownikami, to Unia Europejska oraz NATO zaczną wspomagać militarnie Ukrainę, aby Kijów mógł poradzić sobie z wewnętrzną agresją. Generał Kozieł tłumaczył, że zestrzelenie samolotu uaktywniło opinię publiczną na Zachodzie, która zaczyna wywierać presję na krajowe rządy. Dzięki temu państwa, które do tej pory prowadziły w stosunku do Rosji "politykę kunktatorską, kalkulując i licząc różne rzeczy", teraz zaczną ją ograniczać. - Opinia publiczna będzie wymuszała bardziej zdecydowaną politykę. W tym jest nadzieja, że Zachód będzie mówił jednym głosem - uważa szef BBN.W opinii Stanisława Kozieja, zestrzelenie malezyjskiego samolotu nie było świadome i celowe. - To była pomyłka - stwierdził.