Stawką wtorkowych głosowań jest 792 delegatów Partii Demokratycznej i 367 delegatów Partii Republikańskiej. Żeby było jeszcze ciekawiej, w republikańskich wyborach na Florydzie, w Ohio i Missouri zwycięzca bierze wszystko - a więc całą pulę delegatów. Jeśli wierzyć ostatnim sondażom, faworytem po stronie republikańskiej jest Donald Trump. Jedynie w Ohio miliarder ustępuje gubernatorowi tego stanu - Johnowi Kasichowi, który od początku prawyborów ostrzył sobie zęby na "swoje" Ohio. Donald Trump nie ustaje w wysiłkach, by zdyskredytować Kasicha. Na Twitterze i wiecach zarzuca mu m.in. popieranie umów o wolnym handlu, które zaszkodziły miejscom pracy w Ohio. Warto się na chwilę zatrzymać przy tej kwestii - w republikańskiej stawce tylko Trump otwarcie sprzeciwia się międzynarodowym umowom znoszącym bariery handlowe (takim jak NAFTA, TPP, TTIP). To chyba jedyny obszar, w którym Trump zgadza się z kandydatem Demokratów - Berniem Sandersem. Hillary Clinton w tej kwestii zmieniała zdanie - jako sekretarz stanu była za, teraz jest przeciwko. O tym jak zacięta będzie rywalizacja o 66 delegatów z Ohio, świadczy najnowszy sondaż CBS, w którym Trump i Kasich mają po 33 proc., a Ted Cruz - 27 proc. To może być trudny wieczór dla Teda Cruza. Senator z Teksasu dzielnie goni Trumpa. Wygrał już prawybory w ośmiu stanach i traci do miliardera raptem 90 delegatów. Ale w żadnym z wtorkowych stanów nie jest faworytem, choć w Illinois odstaje tylko na cztery punkty proc. W jeszcze trudniejszej sytuacji jest jednak Marco Rubio, który rozpaczliwie potrzebuje spektakularnego sukcesu, by liczyć się w stawce. Takim sukcesem mogłaby być macierzysta Floryda, jednak ulubieniec republikańskiego establishmentu wciąż ma tam dużą stratę do Trumpa (przynajmniej w sondażach). Prawybory w Ohio i na Florydzie to właściwie być albo nie być dla, odpowiednio, Kasicha i Rubio. Bez zwycięstwa "u siebie" nie mają co marzyć o republikańskiej nominacji. Tym bardziej że mają dużo mniej delegatów niż Trump i Cruz. Przemoc na wiecach Trumpa Ogromna popularność Donalda Trumpa wśród republikańskich wyborców zaczyna wywoływać niezdrowe emocje. Z powodu ryzyka zamieszek wiec miliardera w Chicago został odwołany. Na spotkaniach Trumpa zaczynają pojawiać się jego przeciwnicy. Dochodzi do szarpanin, wyzwisk i bijatyk. Yasmeen Alamiri, reporterka serwisu RarePolitics, skarży się, że ze względu na arabskie pochodzenie jest na wiecach Trumpa regularnie lżona i wyzywana od terrorystek. Zarzut fizycznej napaści usłyszał właśnie zagorzały zwolennik Donalda Trumpa, 78-letni John McGraw. Mężczyzna w kowbojskim kapeluszu uderzył na wiecu w Karolinie Północnej czarnoskórego aktywistę. 78-latek jest dumny z tego, co zrobił. "Zasłużył sobie. Następnym razem mogę go zabić. Nie wiemy, kim jest. Równie dobrze może być terrorystą" - powiedział John McGraw. Wątek terrorystyczny jest tu nieprzypadkowy. Ostatnio gdy na scenę, na której przebywał Donald Trump, wtargnął inny aktywista, miliarder napisał na Twitterze, iż był on powiązany z ISIS. Okazało się to nieprawdą. Gdy wyszło na jaw, że intruz jest zwolennikiem Berniego Sandersa, Donald Trump ostrzegł senatora z Vermont, że zacznie na jego wiece przysyłać swoich ludzi. Media oskarżają miliardera o zachęcanie do przemocy. "Niektórzy wśród was mogą mieć pomidory. Jeśli zobaczycie, że ktoś przymierza się do rzutu, dajcie mu popalić, okej? Serio. Po prostu go zdzielcie. Obiecuję, że pokryję koszty sądowe" - "dowcipkował" kandydat. Innym razem opowiadał, że sam chętnie "uderzyłby w twarz" jednego z protestujących. "Stał tuż za tobą" U Demokratów spokojniej, co nie znaczy, że spokojnie. Po zaskakującym zwycięstwie Berniego Sandersa w Michigan kandydaci krytykują się nawzajem każego dnia. Jednak jeden z ataków Hillary Clinton okazał się strzałem w stopę. "Chce mi się śmiać, kiedy senator Sanders mówi o konieczności wprowadzenia powszechnej, publicznej opieki zdrowotnej. Gdzie był w 1993 i 1994 roku, kiedy forsowałam reformę służby zdrowia?" - zapytała Clinton na wiecu w Saint Louis. Na to pytanie natychmiast odpowiedział jeden ze sztabowców Sandersa: "Stał tuż za tobą". I na dowód zamieścił stosowne zdjęcie: Bernie Sanders opublikował również podziękowania, jakie otrzymał w 1993 roku od Hillary Clinton za wysiłki na rzecz reformy służby zdrowia: Faworytem demokratycznych prawyborów - w ogóle i we wtorek - pozostaje była sekretarz stanu, jednak Bernie Sanders ani myśli się poddawać. Tym bardziej, że w Michigan wygrał wbrew sondażom, dzięki "pospolitemu ruszeniu" jego młodych, fanatycznych zwolenników. Wszystko wskazuje na to, że Clinton weźmie we wtorek Florydę i Karolinę Północną, jednak wyniki w Illinois, Ohio i Missouri pozostają sprawą otwartą. Wyścig Demokratów nabierze jeszcze rumieńców w kolejnych tygodniach: od 22 marca do początku maja geografia głosowań będzie sprzyjała 74-letniemu senatorowi (w stanach takich jak Utah, Alaska, Waszyngton, Wisconsin to Sanders będzie faworytem). Sztab kandydata liczy, że rywalizację uda się przeciągnąć aż do czerwca, kiedy to głosować będzie Kalifornia ze swoimi, bagatela, 475 delegatami. Czytaj więcej na temat prawyborów w USA Obserwuj autora na Facebooku