- Sytuacja na Ukrainie staje się coraz bardziej dramatyczna. Wiele wskazuje na to, że doszło do prowokacji władz Ukrainy, po to, by umożliwić ostateczne stłumienie demonstracji. W takiej sytuacji należy działać stanowczo, jednocześnie zachowując ostrożność, bo przecież nadal giną ludzie - powiedział Kowal. Zdaniem europosła Polska - także w osobie ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego - powinna dążyć do tego, by Unia Europejska zareagowała. Przypomniał, że szef polskiego MSZ na prośbę szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton, udał się w środę do Kijowa; razem z nim do stolicy Ukrainy przybyli ministrowie spraw zagranicznych Francji i Niemiec Laurent Fabius i Frank-Walter Steinmeier. - Misja UE powinna trwać do skutku, a nie tylko do chwili uzyskania chwilowego zawieszenia broni, bo - jak widać - nie stanowi to gwarancji, że znów nie poleje się krew - zaznaczył polityk. Kowal ocenił, że zastosowanie sankcji nie wyczerpuje arsenału tego, co można zrobić. - Potrzebne jest wspólne działanie Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej także po to, by zwołać wielką międzynarodową konferencję na rzecz Ukrainy. - Konieczne jest także, by najważniejsi politycy w Unii dawali głośno wyraz temu, że wydarzenia na Ukrainie idą też na konto Rosji. Bo to, że jakiś aktor spektaklu ukrywa się za kurtyną, nie oznacza, że go nie ma. Bez wpływu na Rosję trudno mówić o zażegnaniu konfliktu - podkreślił Kowal. W czwartek rano z nową siłą wybuchły walki między przeciwnikami władz Ukrainy a siłami MSW na Majdanie Niepodległości w Kijowie po tym, gdy snajper otworzył ogień do funkcjonariuszy MSW, w wyniku czego 23 milicjantów zostało rannych. Została też podjęta decyzja o ewakuacji ukraińskiego parlamentu. Protestujący rzucają w milicję kostką brukową i puszczają w ich stronę fajerwerki. Milicjanci odpowiadają granatami hukowymi. Na placu słychać strzały. Przeciwnicy władz noszą w stronę barykad i podpalają stare opony. Gęsty dym i ogień z płonących barykad chroni demonstrantów przed atakiem milicji.