Władze Ukrainy oświadczyły w czwartek, że wojska rosyjskie przejęły kontrolę nad Nowoazowskiem i szeregiem innych miejscowości na południu obwodu donieckiego. Wysoki rangą przedstawiciel NATO powiedział z kolei, że "dobrze ponad tysiąc" rosyjskich żołnierzy działa obecnie na terytorium Ukrainy. Po informacjach o wtargnięciu rosyjskich wojsk na terytorium Ukrainy, zwołano na czwartek wieczorem czasu polskiego nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ. "Na Ukrainie mamy do czynienia z wojną" Europoseł PO Jacek Saryusz-Wolski podkreślił, że na Ukrainie mamy do czynienia z wojną. - Są dwa scenariusze, oba złe. Zgodnie z pierwszym, mniej złym, jeśli w ogóle tak można mówić, rosyjskie wojska opanują Donbas i przesuną się w kierunku Krymu. Według drugiego, gorszego, Rosjanie przejmą pas między Donbasem a Transnistrią, łącznie z Odessą - ocenił. Drugi scenariusz oznaczałby ograniczenie Ukrainie dostępu do Morza Czarnego. W ocenie Saryusz-Wolskiego "dalsze sankcje na pewno będą przedmiotem rozmowy podczas sobotniego szczytu w Brukseli", ale prawdopodobnie nie przyniosą rozstrzygnięć. Jak podkreślił, decyzja w sprawie dalszych sankcji może zapaść na szczycie NATO w walijskim Newport 4-5 września. Jego zdaniem UE może zareagować wzmożeniem sankcji najcięższego kalibru i dostarczeniem broni Ukrainie. - Unię stać na takie rozwiązania, ale czy będzie wola polityczna, to jest znak zapytania - ocenił Saryusz-Wolski. Europoseł PO, "biorąc pod uwagę determinację Rosji i pogwałcenie przez nią wszystkich możliwych reguł prawa międzynarodowego", nie widzi możliwości, by w krótkim okresie wycofała się ona z Ukrainy. - W długim okresie może zadziałać nałożenie tak ciężkich sankcji, jakie Unia i Stany Zjednoczone zastosowały wobec Iranu, a więc totalna izolacja gospodarcza. Upadek gospodarki może zmusić Rosję do rewizji działań - powiedział. "Zachód musi przerwać dostawy broni do Rosji" Były eurodeputowany Paweł Kowal uznał, że "jeżeli Ukraina nie otrzyma pomocy, w tym także pomocy wojskowej, sprzętu, to jest skazana na porażkę". - I za to będzie ponosił odpowiedzialność Zachód - dodał. Jak mówił, Ukraina radziła sobie przez cały lipiec z ofensywą w Donbasie; potem Rosja odwróciła uwagę Zachodu białym konwojem i spotkaniami dyplomatycznymi, które do niczego nie doprowadziły, w tym czasie rozszerzając swój dostęp do Ukrainy, otwierając na ponad 100 km granicę rosyjsko-ukraińską i dozbrajając rebeliantów. Kowal podkreślił, że "Zachód musi przerwać dostawy broni do Rosji". - Zachód powinien pomóc armii ukraińskiej w taki sposób, żeby armia ukraińska sama - co chcę zaakcentować - miała szansę poradzić sobie z rebelią - zaznaczył. Dodał, że "Ukraina nie jest na żadnej czarnej liście, tam można sprzedawać broń na takiej samej zasadzie, jak wiele innych towarów". Wciąż możliwe w ocenie Kowala jest "wymuszenie metodami dyplomatycznymi zamknięcia granicy oraz wprowadzenia monitoringu granicy przez OBWE lub inną organizację międzynarodową bez prawa weta Rosji w sprawie tego, kto jest obserwatorem". Jak podsumował Kowal, jeżeli nie będzie odporu Zachodu, to sprawdzi się stary sowiecki dowcip: "Z kim graniczy Związek Radziecki? Z tym, z kim chce".