Trzecie od czasu wojny z lat 1998-1999 wybory w Kosowie mają być przeprowadzone w listopadzie. Jednak misja ONZ zarządzająca Kosowem nie wykluczyła, że może je przełożyć do czasu, aż zachodnie mocarstwa ustalą, czy przyznać Kosowu niepodległość. - Mamy porozumienie, żeby przeprowadzić wybory na jesieni - powiedział dziennikarzom prezydent Kosowa Fatmir Sejdiu. Dodał, że wybory "nie powinny być postrzegane jako usprawiedliwienie dla opóźnienia" decyzji w sprawie Kosowa. Sejdiu spotkał się z tzw. grupą jedności, składającą się z członków rządu i opozycji, mającą na celu utrzymanie stabilizacji w Kosowie w momencie, gdy narasta napięcie w związku z kwestią niepodległości tej prowincji. Niektórzy dyplomaci obawiają się, że wybory i późniejsze zmiany polityczne mogą być na rękę albańskim radykałom, którzy zagrozili wzrostem przemocy, jeśli ONZ nie będzie chciało uznać niepodległości Kosowa. Ostateczna decyzja, czy przeprowadzić wybory leży w rękach ONZ- owskiego administratora prowincji Joachima Rueckera. Jego rzecznik powiedział, że decyzja zapadnie wkrótce, prawdopodobnie po konsultacjach Rueckera z przedstawicielami Albańczyków w przyszłym tygodniu. Stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ z powodu sprzeciwu Rosji nie byli w stanie uzgodnić wspólnego projektu rezolucji w sprawie przyszłości Kosowa. Rada, mimo apeli sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Muna, nie przystąpiła do głosowania nad rezolucją, która mogłaby prowadzić do usankcjonowania niepodległości Kosowa, ponieważ Rosja nie zgodziła się na jej tekst, wielokrotnie zmieniany, aby spełnić żądania Moskwy. Pierwotny projekt rezolucji, zgodnej z planem specjalnego wysłannika ONZ Marttiego Ahtissariego, przewidywał niepodległość Kosowa pod nadzorem Unii Europejskiej. UE miała gwarantować prawa mniejszości serbskiej w Kosowie, zdominowanym przez Albańczyków, stanowiących ponad 90 procent ludności prowincji, formalnie wciąż należącej do Serbii.