Kurti, który jest wiceprzewodniczącym Zgromadzenia Kosowa (parlamentu), został po przesłuchaniu zwolniony. Wcześniej jednak doszło do gwałtownych protestów jego zwolenników, którzy zgromadzili się przed główną siedzibą policji w Prisztinie, protestując przeciwko jego zatrzymaniu. Ok. 200 demonstrantów obrzuciło budynek kamieniami i kawałkami betonu wybijając w nim okna. Podpalono też kilka policyjnych radiowozów. Policja odpowiedziała gazem łzawiącym i rozproszyła demonstrantów. Rzecznik policji oświadczył, że podczas zamieszek 10 osób zostało rannych, w tym 7 policjantów. Kurti przewodzi protestom przeciwko wejściu w życie zawartego przy pośrednictwie UE porozumienia mającego na celu normalizację stosunków Kosowa z Serbią. Porozumienie przewiduje m. in. większe uprawnienia dla mniejszości serbskiej w Kosowie. W ub. tygodniu Kurti rozpylił w sali obrad parlamentu gaz łzawiący uniemożliwiając w ten sposób obrady. Deputowani musieli opuścić gmach parlamentu. "Nie zrezygnujemy" Kurti jest przeciwny wszelkiemu dialogowi między Prisztiną i Belgradem. Po zwolnieniu oświadczył swym zwolennikom, że zamierza kontynuować akcje protestacyjne. "Nie zrezygnujemy. Pozostajemy zjednoczeni" - powiedział. Zamieszkałe głównie przez ludność albańską Kosowo proklamowało niepodległość w 2008 r. przy poparciu Zachodu i po bombardowaniach lotnictwa NATO, które miało no celu położenie kresu eksterminacjom i wysiedleniom Albańczyków przez wojska serbskie. Belgrad nie uznał niepodległości Kosowa i nadal uważa je za jedną ze swoich prowincji. Niepodległość Kosowa uznało natomiast ponad 100 krajów, z wyjątkiem Serbii i Rosji. Partie opozycji w Kosowie są przeciwne dialogowi z Belgradem uważając, że może on jedynie osłabić niedawno wywalczoną z takim trudem niepodległość. Jednak w 2013 r. Prisztina i Belgrad podpisały, przy pośrednictwie Unii Europejskiej, porozumienie o normalizacji stosunków, które umożliwiło z kolei Serbii podjęcie starań o członkostwo w UE.