Już na długo przed godziną 20.30, na którą zapowiadano wystąpienie telewizyjne premiera Kosowa Hashima Thaciego, który miał zapowiedzieć na niedzielę proklamację niepodległości, centrum Prisztiny było kompletnie zablokowane. Do stolicy przyjechały samochodami i autobusami dziesiątki tysięcy ludzi. Wszystkie samochody udekorowane są flagami albańskimi, amerykańskimi, a czasem starymi proporcami z wypisanym hasłem, którego autorem był prezydent federacyjnej Jugosławii Josip Broz- Tito: "zjednoczenie i braterstwo". Kierowca 20-letniego mercedesa z rejestracją tirańską, siwy Albańczyk, który przywiózł tu całą, liczną rodzinę, tłumaczy: "Jasne, że teraz to hasło dotyczy unifikacji wszystkich Albańczyków na całych Bałkanach". "W naszych żyłach krąży ta sama krew, wszyscy jesteśmy Albańczykami" - mówi kierowca autobusu, który przywiózł Albańczyków z pobliskiej Macedonii. Inny uczestnik ulicznej zabawy całując flagę Stanów Zjednoczonych woła": "Ameryka i Bóg, dzięki Ameryce jesteśmy żywi!". Nawiązuje do zbrojnej interwencji USA przeciwko Serbii z 1999 roku, podjętej decyzją prezydenta Billa Clintona. Jego imię nosi jedna z głównych alei Prisztiny. Mały chłopiec, który podpala zapałkami jedną po drugiej kolorowe petardy, woła do grupy dziennikarzy: "Na naszej ziemi nie ma miejsca dla Serbów!". W tym samym czasie 40 kilometrów na północ od Prisztiny, na kontrolowanym przejściu między albańską a serbską częścią 250- tysiecznego miasta Kosowska Mitrovica, znajdującym się na moście, francuscy żołnierze kończą ustawiać zapory z drutu kolczastego. Dowódca oddziałów NATO w Kosowie, francuski generał Xavier de Marnhac, powiedział zagranicznym dziennikarzom: "Wojsko musi być gotowe do reagowania, aby zapobiec każdej prowokacji, do jakiej może dojść w tych dniach, czy to ze strony Albańczyków, czy Serbów".