Zaznaczył jednak, że Rosjanie poczuwają się do odpowiedzialności, że do tragedii doszło na ich terytorium. Kosaczow bierze udział w warszawskim spotkaniu przedstawicieli polskiej i rosyjskiej komisji spraw zagranicznych. Zabierając głos na początku debaty, szef rosyjskiej komisji podkreślił, że jest to czas niezwykle ważny dla Polski, gdyż 20 czerwca odbędą się wybory prezydenckie. - My wszyscy pamiętamy, co w rzeczywistości doprowadziło do tych przyśpieszonych wyborów. Tragedia pod Smoleńskiem doprowadziła do spontanicznych gestów w Rosji. Była to absolutnie szczera fala solidarności oraz współczucia wobec narodu polskiego - zaznaczył Kosaczow. W imieniu wszystkich Rosjan złożył ponownie "najbardziej szczere wyrazy współczucia w związku z tą tragedią". Kosaczow powiedział też, że na razie nie znamy oczywiście wszystkich dokładnych okoliczności i przyczyn tej katastrofy. - Jednak mam wrażenie, że każdy z nas, każdy z nas Rosjan, poczuł w tym momencie katastrofy odpowiedzialność za to, że miało to miejsce u nas, w naszym kraju i, że my sami tego nie chcąc, staliśmy się również elementem, który doprowadził w pewnym sensie do kolejnej tragedii narodu polskiego - oświadczył rosyjski polityk. Ocenił też, że w momencie katastrofy prezydenckiego samolotu Rosjanie "troszkę lepiej zaczęli rozumieć Polaków". Bilans aktywów i pasywów we wzajemnych stosunkach" Kosaczow powiedział też podczas spotkania z sejmową komisją spraw zagranicznych, że warto się zastanowić, co jest aktywami, a co pasywami w polsko-rosyjskich relacjach. Ocenił, że aktywem w naszych relacjach są stosunki gospodarcze. Przyznał, że w ubiegłym roku wzajemna wymiana handlowa zmniejszyła się o 40 proc., ale - jego zdaniem - to konsekwencja kryzysu, a nie braku zainteresowania naszych krajów sobą nawzajem. Przypomniał, że w 2008 roku osiągnięto rekordową wartość obrotów handlowych w wysokości ponad 27 mld dolarów. Według Kosaczowa, "Rosja jest ogromnym i prawdziwym rynkiem zbytu dla towarów polskich, dokładnie tak jak Polska jest prawdziwym, bardzo dużo mogącym krajem, kupującym rosyjskie produkty oraz zasoby". W ocenie szefa rosyjskiej komisji, energetyka jest aktywem, a nie pasywem we wzajemnych relacjach. Dodał, że po okresie kryzysu wiele osób uważało, że energetyka jest czynnikiem, który nas rozdziela. - Ja jednak uważam, że tutaj mamy gigantyczny potencjał dla zbliżenia. Rozmowy, które teraz się toczą w sprawie budowy systemu bałtyckiego, a także wzajemnej sprzedaży do państw trzecich energii elektrycznej, a także porozumienia, które przygotowywane są w kwestii gazu, mają rzeczywiście charakter długofalowy i strategiczny - mówił Kosaczow. W czerwcu polscy eksperci przyjadą do Rosji Aktywem w relacjach między Moskwą a Warszawą jest też udzielanie sobie pomocy wzajemnie. Kosaczow dodał, że dzisiaj Rosjanie pomagają Polakom pokonywać konsekwencje powodzi, natomiast w czerwcu polscy specjaliści przyjeżdżają do Rosji, żeby dzielić się swoim doświadczeniem dotyczącym pokonywania problemów po katastrofach w kopalniach. W ocenie Kosaczowa, z kolei kwestie bezpieczeństwa europejskiego i kontroli nad zbrojeniami to na razie pasywa we wzajemnych relacjach. Wyraził oczekiwanie, że podczas spotkania zostanie poruszony temat instalacji w Polsce baterii Patriot. Jednak - zdaniem szefa rosyjskiej komisji - przyczyną tego, że czasami nasze poglądy różnią się, jest to, że system bezpieczeństwa europejskiego nie jest do końca skonstruowany. - Myślę, że jeżeli porozumiemy się co do formatu wielostronnego, to wiele dwustronnych nieporozumień czy elementów drażniących się zamknie - mówił Kosaczow. Jego zdaniem, zrozumiałe jest to, że Polska, będąc członkiem NATO, uważa, że wiele problemów jej bezpieczeństwa jest rozwiązanych, ale - jak zastrzegł - trzeba brać też pod uwagę, że Polska, jako kraj leżący na wschodzie, znajduje się w sytuacji "dosyć specyficznej" w relacji do innych państw członkowskich NATO i UE. Kosaczow przyznał, że przez długi czas Rosjanie nie do końca zdawali sobie sprawę z ostrości i znaczenia problemów związanych z wzajemną historią dla elit i społeczeństwa polskiego. Wymienił w tym kontekście sprawę Katynia i jego negowania w Związku Radzieckim, Paktu Ribbentrop-Mołotow, wydarzeń z 17 września 1939, Powstania Warszawskiego i okres powojenny w naszej historii. - Dla nas w Rosji, gdy okres radziecki naszej historii odszedł w przeszłość, doszliśmy do takiego podejścia, że te tematy są zamknięte. Ale jednak temat Katynia pokazał, że to nieprawda, że te kwestie wymagają jeszcze dodatkowego omówienia i trzeba w nich dojść do wspólnych ocen, które będą pozwalały na ich rzeczywiste zamknięcie - przyznał Kosaczow. Dodał też, że w polskiej ziemi zostało pochowanych 600 tys. żołnierzy radzieckich i strona rosyjska jest wdzięczna Polakom za to, że chronią pamięć tych, którzy zginęli w tej strasznej wojnie. Problemy polegają na błędach w zrozumieniu Zdaniem Kosaczowa, wiele problemów we wzajemnych relacjach polega na błędach w zrozumieniu. Według niego, jedną z kwestii, która jest kultywowana w Polsce, jest to, iż Rosja chciałaby, aby kraje sąsiedzkie, również Polska, znajdowały się w strefie wpływów rosyjskich. - Takie mity są mitami, które stosuje się do różnych projektów, m.in. bezpośredniego poparcia różnokolorowych rewolucji czy projektu Patriot. Mogę powiedzieć, że to mit, to nieprawda. I nie dlatego, że my nie jesteśmy w ogóle zainteresowani Polską, wręcz przeciwnie. Dlatego, że Polska udowodniła swoją historią, swoją teraźniejszością, że jest samodzielną siłą i tą siłą nikt nie może z zewnątrz kierować - podkreślił Kosaczow.