W środę rano na tokijskim lotnisku Haneda wylądował samolot z 206 pasażerami z chińskiego miasta Wuhan, gdzie pod koniec grudnia odnotowano pierwsze przypadki zakażenia koronawirusem. Japonia to kolejny kraj po USA, który zdecydował się na ewakuację swych obywateli. Amerykański samolot, który we wtorek zabrał obywateli USA z Wuhan, ma w środę wylądować w Anchorage na Alasce, gdzie wszyscy pasażerowie przejdą szczegółowe badania. Szpitale są przygotowane na przyjęcie pacjentów na oddziałach zakaźnych, jeśli konieczna będzie kwarantanna. Dopiero potem samolot poleci do Ontario w Kalifornii. Samoloty do Chin w celu przeprowadzenia ewakuacji wyślą też Francja, Korea Południowa i Mongolia. Poinformowały o tym we wtorek rządy tych krajów. Pasażerowie z symptomami choroby na pokładzie samolotu Władze Japonii, które wysłały samolot po japońskich pracowników, z których większość mieszkała przy feralnym targu ryb i owoców morza, gdzie wybuchła epidemia, zapowiedziały wysłanie w najbliższych godzinach kolejnych samolotów czarterowych po swych obywateli. Rzecznik japońskiego rządu podał, że wolę powrotu do Japonii wyraziło 650 obywateli japońskich przebywających w Wuhan oraz w innych miejscowościach prowincji Hebei. Cztery osoby w pierwszym samolocie z Wuhan - 50-letnia kobieta i 3 mężczyzn w wieku od 30 do 50 lat - zdradzały symptomy zakażenia: kasłały, miały gorączkę i bóle stawów. Prosto z lotniska przewieziono je do szpitala. Władze medyczne w Tokio nie potwierdziły, czy rzeczywiście osoby te zakaziły się koronawirusem. Podały jednocześnie, że z początkiem stycznia doszło do zakażenia koronawirusem w Japonii. 60-letni kierowca autobusu, który w dniach od 8 do 16 stycznia woził chińskich turystów z Tokio do Osaki, nigdy nie był w Chinach, a zakaził się wirusem od któregoś ze 104 pasażerów. Ogółem w Japonii odnotowano dotąd 7 przypadków zakażenia, ale tylko w tym jednym wypadku zakażenie było transmitowane od człowieka do człowieka. Japoński samolot przywiózł do odciętego od świata Wuhan 20 tys. masek oraz odzież ochronną i lekarstwa. Australijczycy z kwarantanną na wyspie Jawa Swych obywateli zamierza też ewakuować z Chin Australia. Premier Scott Morrison ujawnił w środę, że władze chcą, by Australijczycy powracający do kraju z Wuhan byli izolowani na Wyspie Bożego Narodzenia na Oceanie Indyjskim 370 km od indonezyjskiej wyspy Jawa, gdzie przejdą obowiązkową kwarantannę. Morrison odbył w środę telekonferencję z władzami chińskimi, które wyraziły zgodę na bezzwłoczne przewiezienie do Australii osób najsłabszych i odizolowanych od środowiska expatów w Wuhan. Brytyjczycy zarzucają władzą zbyt wolne działanie Na ewakuację oczekują z niecierpliwością poddani Królowej Elżbiety II. We wtorek stacja BBC podała, że część znajdujących się w Hubei Brytyjczyków skarży się na zbyt wolne - ich zdaniem - działania brytyjskich władz na rzecz ich ewakuacji. Wskazywali, że niektóre inne kraje już wysyłają samoloty po swoich obywateli. Co z Polakami? Według informacji ambasady RP w Chinach, w objętym kwarantanną mieście Wuhan i jego okolicach przebywa obecnie 27 obywateli polskich. Biuro rzecznika prasowego MSZ poinformowało we wtorek Polską Agencję Prasową, że nie ma doniesień o jakimkolwiek Polaku zarażonym koronawirusem. Jak na razie oficjalnie władze informują, że w ramach unijnej współpracy konsularnej koordynowane są działania dotyczące możliwego wyjazdu obywateli UE z Wuhanu, a polska służba konsularna stara się o organizację wyjazdu wszystkich zainteresowanych Polaków. Fotograf Arek Rataj, który jest wykładowcą komunikacji wizualnej na Uniwersytecie Jianghan w liczącym 11 mln mieszkańców Wuhanie, przekazał, że przebywający w mieście rodacy czekają na ewakuację. "Walizki w gotowości. (...) Każdego dnia jestem w telefonicznym kontakcie z polskim konsulatem w Szanghaju i polską ambasadą w Pekinie" - podkreślił. Jak mówi, gdy chińskie władze wprowadziły kwarantannę, miasto zostało praktycznie odcięte od świata. "Czytałem, że granice miasta są obstawione wojskiem i zasiekami. To też zrozumiałe, trwa epidemia, a Wuhan i jego mieszkańcy pozostają w strefie kwarantanny. Musimy uzbroić się w cierpliwość i wierzyć w lepsze jutro bez wirusa" - ocenia fotograf. Epidemia, ale jeszcze nie pandemia Epidemia zapalenia płuc wywoływanego przez nowy rodzaj koronawirusa wybuchła w grudniu ubiegłego roku w mieście Wuhan, które jest stolicą prowincji Hubei w środkowych Chinach. Według oficjalnych danych na koniec dnia we wtorek od tamtej pory w kraju potwierdzono 5974 zakażenia i 132 zgony spowodowane wirusem. Chińskie władze praktycznie odcięły od świata liczący 11 mln mieszkańców Wuhan i wprowadziły ograniczenia przemieszczania się w szeregu okolicznych miast. Stan 1239 zakażonych wirusem jest ciężki. Jak podała Narodowa Komisja Zdrowia Chin przypuszczenie, że doszło do zakażenia koronowirusem dotyczy ponad 9,2 tys. ludzi, ale diagnoza nie została jeszcze potwierdzona. Kwarantannę przechodzi w Chinach ok. 60 tys. ludzi - pisze w środę TASS. W wtorek przebywał w Pekinie dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia, Adhanon Ghebreyesus. Spotkał się on z przywódcą ChRL Xi Jipingiem, z którym omówił sposób dalszego reagowania na rozwój epidemii. Na obecnym etapie WHO nie zdecydowało się jeszcze na ogłoszenie pandemii, choć liczba zakażonych i przypadków śmiertelnych wciąż rośnie - wskazują media.