W nocy z soboty na niedzielę nawet ponad 100 tys. osób bawiło się z okazji Halloween w barowej dzielnicy Itaewon. Do tragedii doszło w wąskiej, stromej uliczce. Ludzie w popłochu tratowali się nawzajem, pod naporem tłumu wielu nie mogło oddychać. Kolejna ofiara śmiertelna sobotnich wydarzeń, 24-letnia Koreanka, zmarła w poniedziałek wieczorem. W szpitalach wciąż jest 30 poszkodowanych w stanie ciężkim - podała agencja Yonhap. Korea Południowa. Trwa żałoba narodowa po sobotniej tragedii W kraju do soboty obowiązuje żałoba narodowa. W pobliżu miejsca tragedii mieszkańcy składają bukiety białych kwiatów i inne przedmioty wyrażające kondolencje. - Wyszedłem pomodlić się za ofiary i ich rodziny. Mam nadzieję, że będą w stanie odnaleźć nadzieję wśród rozpaczy - powiedział 29-latek o nazwisku Jun. Wśród osób, które straciły życie, jest jeden gimnazjalista i pięcioro uczniów liceum. Dwie trzecie ofiar to osoby między 20. a 30. rokiem życia. 100 spośród 155 zmarłych to kobiety. Prezydent Korei Płd. Jun Suk Jeol nakazał w poniedziałek urzędnikom opracowanie metod kontroli tłumu w wypadku spontanicznych zgromadzeń. Wezwał do przeprowadzenia gruntownego śledztwa i przejrzystego informowania o jego wynikach. Rząd zdecydował o przyznaniu rodzinom ofiar odszkodowań w wysokości 20 mln wonów (14 tys. USD) oraz pomocy w pokryciu kosztów pogrzebu w wysokości do 15 mln wonów (10,5 tys. USD). 475-osobowy specjalny policyjny zespół. Ma ustalić przyczyny tragedii Policja ogłosiła powołanie specjalnego, 475-osobowego zespołu, by ustalić przyczyny tragedii. Śledczy przepytali już 44 naocznych świadków i zabezpieczyli 54 nagrania z okolicznych kamer monitoringu. Jak dotąd nie wykryto śladów, które wskazywałyby, że popełniono przestępstwo. W kraju pojawiają się głosy, że tragedii można było uniknąć lub chociaż ograniczyć jej rozmiar. Niektórzy twierdzą, że policja mogła zastosować większe środki bezpieczeństwa i zamknąć okoliczne ulice dla samochodów, by ułatwić przemieszczanie się ludzi. Inni uważają natomiast, że katastrofy nie dało się przewidzieć. Według relacji pojawiających się w mediach społecznościowych już poprzedniej nocy w tej samej alejce ludzie upadali pod naporem tłumu, ale wówczas nikomu nic się nie stało. Świadkowie mówili też, że już w piątek w Itaewon trudno było się poruszać z powodu dużej liczby zgromadzonych tam osób - podała agencja Yonhap. Świadkowie: W uliczce było 10 razy więcej ludzi niż zwykle Wysokiej rangi przedstawiciel krajowej policji Hong Ki Hiun przyznał, że formacja nie przewidziała zagrożenia związanego z gromadzeniem się tłumu. Policja nie posiada wytycznych w sytuacjach, gdy duża liczba ludzi zbiera się na wydarzeniach bez konkretnego organizatora - dodał. Hong powiedział również, że policjanci obecni na miejscu nie stwierdzili gwałtownego nasilenia się tłumu. Jeden ze świadków cytowanych przez agencję Reutera twierdził jednak, że w uliczce było 10 razy więcej ludzi niż zwykle. W mediach pojawiły się niepotwierdzone informacje, że tłumy ruszyły w tamtą stronę z powodu pogłoski, że znajdował się tam jeden z celebrytów. Wśród zmarłych jest 26 obcokrajowców, między innymi z Iranu, Chin, Rosji, USA, Japonii, Francji, Australii, Norwegii i Austrii. Biuro rzecznika polskiego MSZ poinformowało wcześniej w poniedziałek, że konsul RP jest w kontakcie z miejscowymi władzami, a zgodnie z uzyskanymi dotychczas informacjami wśród cudzoziemców zmarłych i hospitalizowanych w związku z sobotnią tragedią nie ma obywateli polskich.