Ceremonia zaczęła się o godz. 13 czasu lokalnego (godz. 5 rano czasu polskiego). Pochód wyruszył z mauzoleum Kumsusan, gdzie przez ostatnie dni wystawiona była trumna z ciałem Kim Dzong Ila. Na czele jechała czarna limuzyna z ogromnym portretem uśmiechniętego Kima, za nią auto z wielkim bukietem białych kwiatów i trzeci pojazd z owiniętą flagą zakrytą trumną. Obok samochodu z trumną szedł Kim Dzong Un, niespełna 30-letni syn Kim Dzong Ila, uznawany za jego następcę jako trzeci przedstawiciel dynastii rządzącej komunistyczną Koreą Północną. Na kadrach pokazanych w telewizji widać go trzymającego rękę na boku auta. Za nim - relacjonują agencje - szedł jego wuj Dzang Song Tek, którego część obserwatorów ocenia jako regenta na czas konsolidacji władzy przez młodego Kima. Za karawanem maszerował oddział warty honorowej z niklowanymi automatami w rękach, otoczony przez wojskowe samochody terenowe. Pochód zamykały dziesiątki mercedesów wiozących dygnitarzy partyjnych i wojskowych. Po dwóch godzinach kawalkada dotarła do placu Kim Ir Sena. Za rozstawionymi na placu kolumnami wojska ze wszystkich rodzajów sił zbrojnych stały tysiące mieszkańców. Przy wjeździe pochodu na plac żołnierze skłonili głowy, a z tłumu rozległy się głośne szlochy i okrzyki - relacjonuje rosyjska agencja ITAR-TASS. Ludzie wykrzykiwali imię Kim Dzong Ila, bili pięściami w piersi w geście rozpaczy, a niektórzy padali na ziemię - pisze chińska agencja Xinhua. Kim Dzong Un zasalutował wojskom, przykładając rękę do odkrytej głowy. Przemarszowi towarzyszyła żałobna muzyka, grana przez orkiestrę wojskową. W Phenianie było w środę 3 stopnie poniżej zera i pochód odbywał się wśród prószącego śniegu. "Śnieg pada bez końca, jak łzy. Jak niebo nie mogłoby płakać, gdy straciliśmy naszego generała, który był wielkim człowiekiem z nieba?" - mówił jeden z żołnierzy, którego pokazała północnokoreańska telewizja. Kawalkada wyjechała ponownie na ulice Phenianu. Wzdłuż trasy stały setki tysięcy zanoszących się płaczem mieszkańców. Pochód zatoczył w stolicy 40-kilometrowy krąg i powrócił do Kumsusan. W tym mauzoleum spoczywa także Kim Ir Sen, ojciec Kim Dzong Ila, założyciel komunistycznej Korei Północnej. W uroczystościach nie uczestniczyły delegacje zagraniczne. Dyplomatów zaproszono na stadion, skąd zabrano ich do Kumsusan i stamtąd obserwowali oni przejazd pochodu. Niechęć do zaproszenia gości z zagranicy może być sygnałem, że walka o wpływy w Phenianie jeszcze się nie zakończyła i ustala się nowa hierarchia władzy - komentuje BBC. Jednak ceremonie żałobne, które będą kontynuowane w czwartek, pokazały zdolność władz w Phenianie "do aranżowania wyrafinowanych uroczystości" - zauważa CNN. Wydaje się, że trasa pochodu była powtórzeniem drogi, jaką podążał kondukt Kim Ir Sena w 1994 roku, a uroczystości nawiązywały do ówczesnych, będących pokazem pompy i siły militarnej. "Wszystkie ulice w Phenianie, wszystkie miasta i wioski zapełnione są ludźmi, którzy odgarniali śnieg przed ostatnim pożegnaniem z przywódcą" - mówiła w środę telewizja. Zaś państwowa agencja KCNA zauważa, że ci mieszkańcy, którzy spędzili bezsenną noc z żalu za Kim Dzong Ilem "wylegli teraz na drogi, które przemierzał on za życia". Kim Dzong Il zmarł 17 grudnia na atak serca. Jego najmłodszego syna, który doświadczenie w rządach zdobywał zaledwie przez trzy lata u boku ojca, prasa oficjalna nazwała już "wielkim następcą", "wielkim towarzyszem" oraz "najwyższym dowódcą".