"Nie chcemy, by zagranicznym obywatelom w Korei Południowej stała się krzywda, jeśli wybuchnie wojna" - podała północnokoreańska oficjalna agencja KCNA, powołując się na rzecznika państwowego Koreańskiego Komitetu na rzecz Pokoju w regionie Azji i Pacyfiku (KAPPC). W ostatnim czasie napięcie na Półwyspie Koreańskim znacznie wzrosło, m.in. za sprawą ponawianych przez Pjongjang (Phenian) gróźb pod adresem Korei Północnej i Stanów Zjednoczonych. W zeszłym tygodniu władze Korei Płn. zwróciły się do ambasad w Phenianie, aby rozważyły możliwość ewakuowania personelu dyplomatycznego. Twierdziły, że od 10 kwietnia nie będą w stanie zapewnić bezpieczeństwa ambasadom w przypadku konfliktu na Półwyspie Koreańskim. Paraliż strefy Kaesong Rano północnokoreańscy robotnicy nie przyszli do pracy w specjalnej strefie przemysłowej Kaesong. Strefę, znajdującą się na terytorium Północnej Korei, prowadzą oba państwa koreańskie. Działają tam 123 południowokoreańskie zakłady, które zatrudniają około 53 tysięcy robotników z Północy. Zdaniem prezydent Korei Południowej Park Geun Hie ewentualna decyzja Korei Płn. o zamknięciu Kaesong odbierze temu krajowi wiarygodność w oczach inwestorów. "Inwestycje polegają na zdolności przewidywania konsekwencji oraz zaufaniu. Jeśli Północ pogwałci międzynarodowe regulacje i zobowiązania oraz wstrzyma funkcjonowanie Kaesong na oczach świata, nikt nie zainwestuje już w tym kraju" - powiedziała.W zeszłym tygodniu północnokoreańskie władze zabroniły wjazdu do strefy pracownikom z Południa, a wczoraj ogłosiły, że wycofują stamtąd swoich robotników i zawieszają działalność strefy. Konflikt wokół strefy Kaesong to kolejny etap eskalacji napięcia na Półwyspie Koreańskim. Zapoczątkowała ją północnokoreańska próba jądrowa, przeprowadzona w lutym. Po tym teście nuklearnym ONZ nałożyła międzynarodowe sankcje na Koreę Północną.