Państwowe media Korei Północnej podały informacje o czterech przypadkach gorączki nieznanego pochodzenia, nazywając zachorowania "podejrzeniem zakażenia złośliwą epidemią", jak określa się w tym kraju pandemię. Jak donosi agencja Reutera władze, nie chcąc dopuścić do rozprzestrzeniania się epidemii, zdecydowały się zamknąć prowincję Ryanggang oraz zmobilizować zespoły medyczne na jej terenie. Dwa tygodnie temu przywódca reżimu północnokoreańskiego Kim Dzong Un ogłosił, że kraj pokonał pandemię koronawirusa, a w całym kraju zostają zniesione najbardziej restrykcyjne obostrzenia. Jednocześnie szef państwa za rozprzestrzenienie się pandemii obwinił Koreę Południowa i zapowiedział "śmiercionośny odwet". Seul zaprzeczył jednak tym twierdzeniom, uznając je za bezpodstawne. Pandemia koronawirusa w Korei Północnej. Potwierdzono 4,77 mln zakażeń Pierwsze przypadki zakażeniem SARS-CoV-2 Kora Północna potwierdziła w maju 2022 roku, określając problem "poważną sytuacją kryzysową w kraju". Ostatnia infekcja została odnotowana 29 lipca, zaś suma wszystkich zarażeń miała wynosić 4,77 mln oraz 74 zgony. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uważa te dane za zaniżone. Jak podaje CNN, jednym ze źródeł sceptycyzmu jest poziom śmiertelności, który według ekspertów jest nienaturalnie niski, biorąc pod uwagę niewielki poziom wyszczepienia północnokoreańskiej populacji, liczącej 25 mln ludzi. Państwowa agencja KCNA nazwała ten współczynnik "bezprecedensowym cudem". Korea Północna tłumaczyła swoje rzekome sukcesy stosowaniem radykalnych restrykcji oraz intensywnymi badaniami lekarskimi, których skuteczność Kim Dzong Un przypisał "przewadze systemu socjalistycznego w koreańskim stylu". "Brak niezależnych danych w kraju sprawia, że nie da się zweryfikować twierdzeń podawanych przez Pjongjang" - napisała telewizja CNN na swoim portalu. Zadaniem amerykańskich mediów północnokoreański reżim może wykorzystywać kolejne przypadki zakażenia koronawirusem, jako pretekst do zaostrzenia kontroli społecznej w państwie.