Chodzi tu o rakiety średniego zasięgu nazwane KN-08, które mogą dolecieć do Korei Południowej, Japonii, a nawet do Azji Południowo-Wschodniej. Nie ma dowodów, by były one uzbrojone w głowice jądrowe. Doniesienia wywiadu wzbudziły obawy, że reżim północnokoreański staje się coraz bardziej zdolny do zaatakowania sojuszników USA w regionie. Tymczasem w czwartek przebywający z wizytą we Włoszech amerykański minister obrony Leon Panetta powiedział stacjonującym tam wojskom USA, że jest coraz bardziej zaniepokojony rozbudową przez Phenian arsenału rakiet dalekiego zasięgu (transkontynentalnych). Jedna z takich rakiet została z powodzeniem odpalona w grudniu i doleciała do Filipin. Ich zasięg - kontynuował szef Pentagonu - jest jeszcze większy: mogą one osiągnąć cel nawet na Hawajach. Kilka lat temu ówczesny minister obrony Robert Gates powiedział, że do 2016 r. Korea Północna będzie najprawdopodobniej dysponowała rakietami zdolnymi do trafienia celów na kontynencie amerykańskim. Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski