Napięcie na tym tle między Japonią a Koreą Południową nasiliło się w ostatnich dniach po wizycie południowokoreańskiego prezydenta Li Miung Baka na wysepkach Dokdo, zwanych w Japonii Takeshima. Kilka dni po tej wizycie prezydent Korei Południowej oświadczył, że cesarz Japonii Akihito może przyjechać do Korei Południowej tylko pod warunkiem, że przeprosi za zbrodnie popełnione przez japońskie siły okupacyjne w Korei, która w 1910 roku została przez Japonię anektowana. W liście do prezydenta Li, przekazanym za pośrednictwem południowokoreańskiej ambasady w Tokio, japoński premier Yoshihiko Noda domagał się wyrażenia ubolewania z powodu kontrowersyjnej wizyty szefa państwa na spornych wysepkach oraz w związku z wypowiedziami dotyczącymi cesarza - podała południowokoreańska agencja Yonhap. "To jest nie do przyjęcia" - Nasza ambasada w Japonii skontaktuje się z japońskimi partnerami, aby zwrócić im list premiera Nody - oświadczył z kolei rzecznik południowokoreańskiego MSZ. Rzecznik rządu Japonii Osamu Fujimura odparł, że "z punktu widzenia protokołu jest nie do przyjęcia, by odsyłać listy wymieniane między przywódcami". - Mam nadzieję, że (prezydent Li) otrzyma list, który został do niego wysłany, by zawiadomić go o refleksjach naszego premiera - dodał na konferencji prasowej w Tokio. Jak poinformowały południowokoreańskie media, władze w Seulu zdecydowały się odesłać list, argumentując, że w liście protestacyjnym są błędy faktograficzne. - W liście napisano, że prezydent Li wylądował na wyspie Takeshima, podczas gdy prezydent Li nigdy nie odwiedził Takeshimy, lecz Dokdo - oświadczyło MSZ w Seulu. Na największej z bezludnych wysp znajduje się południowokoreański posterunek policji, obsadzony przez około 30 funkcjonariuszy. Uważa się, iż w rejonie spornego archipelagu występują bogate złoża gazu ziemnego. Japonia proponowała Korei Południowej rozwiązanie sporu terytorialnego przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze. Seul jednak dwukrotnie odmówił - w 1954 i 1962 roku.