Ze względu na niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów Polska została w poniedziałek zobowiązana przez Trybunał Sprawiedliwości UE do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej okresowej kary pieniężnej w wysokości 500 tys. euro dziennie. Rzecznik KE pytany o tę kwestię wskazał, że KE zwróci się do Polski o zapłatę kar. "Jako część regularnych płatności do budżetu UE Polska będzie musiała zapłacić środki. Jestem pewien, że jeśli oni nie zapłacą, oczywiście są możliwości podjęcia działań przez KE" - powiedział Mamer. - Wydamy notę. Muszą zapłacić. To jest ich prawny obowiązek. Jeśli nie zapłacą, to zobaczymy - dodał pytany, jak długo KE zamierza czekać na płatności kar. Rzeczniczka KE Vivian Loonela wskazała, że KE chce, aby Polska natychmiast wstrzymała wydobycie węgla w Turowie. Powiedziała też, że KE podejmie wszelkie możliwości, którymi dysponuje, aby Polska zapłaciła dzienne kary, które nałożył TSUE. Morawiecki o Turowie: Działalność ma znaczenie dla bezpieczeństwa kraju - To, czy ostatecznie Polska będzie musiała zapłacić te środki, czy nie, to zobaczymy w związku z tym, że przedsięweźmiemy wszelkie możliwe środki prawne, aby wykazać ich ogromną nieproporcjonalność, ich arbitralność, także związane z tym gigantyczne szkody, które spowodowane zostałby dla gospodarki, ale nie tylko dla gospodarki: dla dziesiątek tysięcy miejsc pracy, dla setek tysięcy gospodarstw domowych i bezpieczeństwa energetycznego kraju, które się wiąże bezpośrednio ze zdrowiem i życiem - mówił premier Mateusz Morawiecki, pytany, kto w rządzie odpowiada za nałożenie na Polskę kary pieniężnej w związku z działalnością Turowa. - Jeśli Unia Europejska i Trybunał Sprawiedliwości chcą ryzykować zdrowiem i życiem Polaków i za nic mają naszą kilkudziesięciostronicową argumentację, to ja uważam, że takie postawienie sprawy jest postawieniem sprawy na głowie - dodał, podkreślając, że polski rząd się z tym nie zgadza. Premier wskazał, że Polska wykorzysta wszystkie możliwe środki prawne, polityczne i społeczne, ponieważ "nie można dopuścić do tego", żeby taka "arbitralna decyzja" zagroziła zdrowiu i życiu Polaków. - Dla każdego, kto przyjrzy się tej sprawie bliżej, jest jasne, że my musimy utrzymać funkcjonowanie całego naszego systemu, który nie ma ogromnych nadwyżek mocy, zwłaszcza tych pracujących w tzw. podstawie. W związku z tym nie możemy sobie pozwolić na jej wyłączenie. To jest dla mnie absolutnie oczywiste - podkreślił.