Minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna mówi, że to symboliczny gest solidarności wobec cywilnych uchodźców z regionów najbardziej dotkniętych wojną. Jak wyjaśniał szef MSZ, zależało nam, żeby pokazać, że pamiętamy o uchodźcach z okolic Doniecka i Ługańska, bo podobnych gestów doświadczaliśmy my, Polacy po 13 grudnia 1981 roku.- Ta pomoc jest symbolicznym wyrazem solidarności z ludźmi najbardziej cierpiącymi z powodu wojny na wschodzie - mówił Schetyna. To, że wyruszy między 13 grudnia a Bożym Narodzeniem także jest - w ocenie ministra spraw zagranicznych - symbolicznym znakiem.W przygotowaniu konwoju pod auspicjami Ministerstwa Spraw Zagranicznych uczestniczą strażacy i organizacje pozarządowe zajmujące się pomocą humanitarną. Jak zapowiedział szef MSZ, konwój humanitarny na wschód Ukrainy ma odprawić premier Ewa Kopacz.Konwój wyruszy na Ukrainę w dniu wizyty w Polsce prezydenta tego kraju Petra Poroszenki. Zbieg tych wydarzeń stał się powodem krytyki. Zbigniew Bujak, dawny opozycjonista, obecnie działacz na rzecz Solidarności z Ukrainą ocenił, że pomoc przychodzi za późno i nie taka, jak trzeba. W jego opinii, gdyby Polska wcześniej pomogła Ukrainie, na przykład oferując sprzęt wojskowy i pomoc specjalistów, dziś w tym kraju nie byłoby tak trudnej sytuacji humanitarnej.