Arnett pochwalił irackie Ministerstwo Informacji za sposób współpracy z zagranicznymi dziennikarzami. Podkreślił, że relacje o cywilnych ofiarach nalotów trafiają do Stanów Zjednoczonych i tam wzmacniają ruchy antywojenne. Dziennikarz powiedział też, że początkowy plan Pentagonu załamał się w obliczu irackiego oporu i teraz Waszyngton musi go jeszcze raz przemyśleć. 12 lat temu Arnett był dziennikarzem CNN i jako jedyny nadawał relacje z bombardowanego Bagdadu. Także i wtedy administracja George'a Busha miała mu wiele do zarzucenia. Burzliwe było też jego rozstanie z CNN. Najnowsza jego wypowiedź także wzbudziła dość powszechne zdumienie i oburzenie. NBC oficjalnie go broni, twierdząc, że była to po prostu analityczna wypowiedź. Inne stacje telewizyjne są jednak znacznie bardziej krytyczne - Arnett pojawił się w rządowej, propagandowej telewizji Husajna i jego wypowiedź może tylko uwiarygodnić argumenty Bagdadu. Sprawa wywoła zapewne wiele dyskusji na temat roli dziennikarzy na wojnie i o tym, jak wiele ryzykują, gdy z obserwatorów zmieniają się w aktorów wydarzeń.