Niewykluczone, że cały nakład książki pójdzie na przemiał, a jej autor zostanie pozbawiony wszelkich dochodów z jej rozpowszechniania. Dziennik "London's Evening Standard" informuje, że publikacja oburzyła członków rodziny królewskiej, w tym synów Diany i Karola, książąt Williama i Harry'ego. Ken Wharfe wybrał idealny moment na opublikowanie swej książki. Jutro przypada piąta rocznica śmierci księżnej, a w całej Wielkiej Brytanii rośnia "Diano-mania". Eks-ochroniarz podaje pikantne szczegóły z życia "Królowej Serc". Twierdzi, że Diana pozwalała mu się oglądać nago. Opisuje też historię, jak uciekając przed paparazzi, księżna skoczyła z balkonu na ziemię. Piąta rocznica śmierci księżnej Diany mija bez większych emocji W przypadającą jutro piątą rocznicę śmierci księżnej Diany ani w Londynie, gdzie spędziła większość życia, ani w Paryżu, gdzie zginęła, nie przewiduje się żadnych oficjalnych uroczystości. Paryski tunel niedaleko Sekwany, gdzie w nocy z 30 na 31 sierpnia 1997 roku roztrzaskała się limuzyna Diany i jej bliskiego przyjaciela milionera Dodiego Al Fayeda, coraz rzadziej jest miejscem pielgrzymek wielbicieli kobiety, którą po śmierci obwołano "królową ludzkich serc". Ludzie wciąż tam przychodzą, jednak nie ma już mowy o "dianomanii", która zapanowała po tragicznym wypadku i trwała jeszcze wiele miesięcy później. Podświetlony pomnik przyjaźni francusko-amerykańskiej w formie pochodni ze Statui Wolności stojący nad tunelem Pont d'Alma, który wielu Brytyjczyków bierze za monument ku czci Diany, nie jest już obłożony kwiatami i laurkami dla księżnej. Władze wyczyściły go z wypisanych flamastrami deklaracji uwielbienia i pamięci. Nowe nie pojawiają się - od pewnego czasu pomnik otaczają barierki. Paryskie władze w ogóle z pewnym dystansem podchodzą do pamięci o Dianie. Jedyną wskazówką, że jej historia miała coś wspólnego ze stolicą Francji, jest mała tabliczka w jednym z niewielkich miejskich ogrodów w zabytkowej dzielnicy Marais. - To jednak nie jest ogród jej imienia, tylko miejsce, gdzie dzieci uczą się podstaw botaniki - podkreśla opiekunka zieleńca. - Ta tablica to coś jak dedykacja w książce, nic więcej. - Diana aż tak bardzo nas nie obchodzi. Chcielibyśmy, żeby ludzie to zrozumieli - tłumaczył Reutersowi jeden z urzędników w paryskim merostwie. - Nawet jeśli to się stało we Francji, nie jesteśmy nią tak bardzo zainteresowani, bo nie była Francuzką". O wypadku milczą francuskie przewodniki. Wzmianki nie ma też w komentarzach, które słyszą pasażerowie statków wycieczkowych pływających po Sekwanie. - Czasami ktoś nas pyta, gdzie to się stało. Nie ma i nigdy nie było tego w objaśnieniach dla turystów. Są rzeczy o wiele bardziej interesujące - uważa przewodnik jednej z firm zajmującej się wycieczkami po rzece. Czasami pielgrzymi - jak pisze AFP - zaglądają jeszcze do paryskiego szpitala Pitie-Salpetriere, gdzie Diana zmarła o czwartej nad ranem, ale zdarza się to coraz rzadziej. O księżną pytają głównie kobiety, przede wszystkim z zagranicy. Czasem w pobliżu ktoś składa kwiaty albo laurki, ale tyle samo dowodów pamięci dotyczy innych słynnych pacjentów placówki, np. brazylijskiego piłkarza Ronaldo, który miał tam operowane kolano. Pamięć o księżnej wciąż żyje w Wielkiej Brytanii. Jej śmierć wywołała tam we wrześniu 1997 roku prawdziwą histerię. Na co dzień Brytyjczykom przypominają o Dianie jej synowie - książęta William i Harry - niezwykle podobni do matki. Niedawno jej śmierć uznana została przez Brytyjczyków za najważniejsze krajowe wydarzenie historyczne w XX wieku. W jednym z sondaży takiego zdania było 22 proc. badanej grupy. Dla 21 proc. takim wydarzeniem była II wojna światowa, a dla 15 proc. - prawo kobiet do głosowania. Jednak nawet w Althorp, 120 km od Londynu - posiadłości rodu Spencerów, z którego pochodziła Diana i gdzie jest pochowana - próżno szukać tłumów takich jak tuż po wypadku sprzed pięciu lat. - Wcale nie spodziewaliśmy się, że to ogromne zainteresowanie się utrzyma - zapewnia David Fawkes, zarządca wspaniałej 200-hektarowej posiadłości, gdzie mieszka obecnie brat Diany hrabia Spencer. Fawkes woli zresztą mówić o kolekcji dzieł sztuki, którą mieści pałac, niż o grobowcu znajdującym się na pobliskiej wysepce, niedostępnej dla publiczności i zarośniętej drzewami. Latem 1998 roku do Althorp przyjechało 140 tys. turystów. W zeszłym roku - 123 tys. 90 proc. z nich to Brytyjki, "raczej siwiejące" - pisze AFP. Podróż traktują jak pielgrzymkę i "przeżycie duchowe". Być może dlatego po zwiedzeniu rezydencji czasem wyjeżdżają trochę rozczarowane - "za mało Diany, za dużo Spencerów" - mówią. Komentatorzy uważają, że poza pełnymi uroku synami, Diana zostawiła Wielkiej Brytanii coś jeszcze. Ich zdaniem, nielubiana za życia przez rodzinę królewską, księżna zmieniła ją, nadała ludzkie oblicze, unowocześniła i otworzyła na Brytyjczyków. Po śmierci Diany Elżbieta II potrzebowała pięciu dni, aby zdecydować się na wystąpienie z przemówieniem w telewizji i okazanie solidarności z pogrążonym w rozpaczy narodem. Ta zwłoka wywołała oburzenie i falę zarzutów, że królowa mieszka w pałacu jak w szklanej wieży nie licząc się z uczuciami poddanych. W tym roku, gdy zmarła księżniczka Małgorzata, a parę miesięcy później królowa-matka, Elżbieta publicznie nie kryła bólu. - To lekcja po śmierci Diany - pisze Reuters. Poruszeni tragedią rodziny królewskiej Brytyjczycy razem z nią celebrowali żałobę. Efekt - tylko 12 proc. z nich chce dzisiaj zniesienia monarchii. Rok temu odsetek ten sięgał 34 proc.