Peter Lessy został odwołany ze stanowiska przez szefa MSW w trybie natychmiastowym. Co więcej, za "publiczne, bezpodstawne pomówienia wysokich funkcjonariuszy policji" został usunięty z policji i stanie przed sądem. Grozi mu kara pozbawienia wolności do trzech lat. Lessy od dłuższego czasu zapowiadał przeprowadzenie głębokich reform w policji. Dążył do jej odpolitycznienia. Podczas jednego z wystąpień w telewizji publicznej ujawnił, że "od 12 lat wewnątrz czeskiej policji działa sieć przestępcza zajmująca się wymuszaniem haraczy". Zdaniem Lessego, istnienie takiej sieci wykryła sama policja za pomocą własnych służb. Czeskie media od pewnego czasu zwracały uwagę, że relacje szefa MSW Jana Kubice i Petra Lessego "były mocno napięte". W telewizji publicznej Lessy oświadczył wręcz, że "Jan Kubice naciska by zrezygnował z funkcji". To właśnie Peter Lessy "przyłożył rękę" do pozbawienia immunitetu wiceprzewodniczącej parlamentu Vlasty Parkanovej. Policja zarzuciła jej "niedopełnienie obowiązków służbowych" w roku 2009 podczas zawierania kontraktu na zakup wojskowych samolotów CASA-C-295, kiedy Parkanova była ministrem obrony. Parkanovej nie pomogło nawet emocjonalne wystąpienie parlamentarne ministra finansów Miroslava Kalouska, który zajmował to stanowisko również w roku 2009 i uznał zarzuty policji za "najbardziej absurdalny dokument jaki ujrzał światło dzienne". Przewodniczący Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CzSSD) Bohuslav Sobotka spekulował wówczas, że "Kalousek obawia się, iż podczas śledztwa wyjdą na jaw jego powiązania ze sprawą Parkanovej". Dymisja Lessego nastąpiła jednak tak nieoczekiwanie, że szef MSW nie uzgodnił jej nie tylko z premierem Petrem Neczasem ale i koalicyjnymi partnerami. I to właśnie mają mu do zarzucenia. Wicepremier Karolina Peake - przewodnicząca niewielkiego ugrupowania LIDEM zagroziła nawet, że "nie wie, jak zachowają się jej koledzy podczas kluczowych głosowań" w Izbie Poselskiej na temat restytucji majątków kościelnych, zwiększenia podatku VAT i innych kluczowych reform rządu Petra Neczasa. Frustracji nie ukrywają również inni deputowani rządzącej koalicji. Gdyby kilku z nich spełniło groźbę Karoliny Peake, to koalicji, która dysponuje obecnie 101 głosami w 200-osobowej Izbie, zabrakło by poparcia do przeforsowania kluczowych reform. Za odwołanym komendantem stanęły murem policyjne związki zawodowe. Lewicowa opozycja mówi wręcz o "policyjnym puczu w reżyserii prawicowego rządu i próbie zatuszowania afer z udziałem czołowych polityków". Zaniepokojenie wyraził również prezydent Vaclav Klaus, który w wydanym oświadczeniu stwierdził, że odwołanie komendanta może "zdestabilizować czeską scenę polityczną".