"Czechami zawładnął strach" - pisze w czwartkowym wydaniu dziennik "Mlada fronta Dnes". W ciągu kilku dni bramy więzień może opuścić nawet 7 tys. skazanych i oczekujących na procesy. To niemal jedna trzecia czeskich więźniów. Uzasadniając swą decyzję, Klaus powiedział, że "nie chodziło mu o konkretne przypadki". Oświadczył, że chciał "dać szansę obywatelom, którzy trafili do więzień po raz pierwszy, a przede wszystkim tym, którzy zostali skazani na okres krótszy niż jeden rok". Decyzja Klausa wywołała falę krytyki Decyzja Klausa wywołała jednak falę krytyki. Prezydenta zaatakowali nie tylko prawnicy, ale także politycy, i to zarówno z ugrupowań koalicji premiera Petra Neczasa (który, nawiasem mówiąc, amnestię kontrasygnował), jak i lewicowych partii opozycyjnych. Lider koalicyjnego ugrupowania TOP 09 i zarazem szef dyplomacji Karel Schwarzenberg oświadczył, że "tak rozległa amnestia nie jest powszechnie stosowanym instrumentem w Unii Europejskiej". - Odcinamy się od decyzji pana prezydenta. Nie wiedzieliśmy o niej i nie mamy z nią nic wspólnego - podkreśliło kierownictwo TOP 09. "To niewiarygodne" Lewicowa opozycja zażądała zwołania w tej sprawie nadzwyczajnego posiedzenia Izby Poselskiej i oświadczyła, że wystąpi z wnioskiem o wotum nieufności dla rządu. - To niewiarygodne, że pan premier kontrasygnował wniosek pana prezydenta, wypuszczając na wolność największych oszustów, uczestników afer korupcyjnych i podatkowych - oświadczył w czwartek lider Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CzSSD) Bohuslav Sobotka. Znany adwokat Vaclav Laska uznał, że Klaus nie ma pojęcia o prawie karnym i wypuścił na wolność 90 procent recydywistów. Adwokat przypomniał, że amnestionowani muszą po wyjściu z więzień otrzymać swoje zaległe zarobki i muszą zostać przyjęci na to samo stanowisko pracy, mimo że najczęściej właśnie tam "minęli się z prawem". Takie procesy w Republice Czeskiej ciągną się latami Czescy prawnicy mają największe zastrzeżenia do zwolnienia oskarżonych lub skazanych za korupcję i rozkradanie majątku państwowego. Takie procesy w Republice Czeskiej ciągną się latami, a decyzja Klausa pozwala zwolnić podejrzanych po 8 latach od rozpoczęcia procesu, o ile grożąca im maksymalna kara nie przekracza 10 lat więzienia. - Dorzuciłem dwa lata do ogólnie przyjętych norm Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który zakłada, że taki proces powinien zakończyć się w ciągu sześciu lat - oświadczył lakonicznie Klaus. Krytycy prezydenta sugerują jednak, że przed zakończeniem swej drugiej kadencji (w marcu br.) prezydent udzielił celowo amnestii "grubym rybom", menedżerom zbankrutowanych banków i funduszy finansowych - swoim uwikłanym w największe skandale dawnym przyjaciołom i znajomym z elit politycznych, których procesy nie zostały zakończone. Najwięcej obaw ma czeska policja Najwięcej obaw ma jednak czeska policja, która wzmocniła patrole w miastach i newralgicznych węzłach komunikacyjnych. Z amnestii skorzystali bowiem zarówno drobni przestępcy, jak i członkowie ugrupowań nazistowskich i kryminaliści. Do czwartkowego popołudnia z więzień wyszło ok. 3 tys. osób. Obawy zaczynają się potwierdzać. Już kilka godzin po opuszczeniu więzienia pierwsi amnestionowani zaczęli popełniać kolejne przestępstwa. Dwaj 27-latkowie cieszyli się wolnością zaledwie siedem godzin. Zanim ujęła ich policja, usiłowali ukraść samochód, upili się i ukradli trzy tysiące koron. Ułaskawieni kieszonkowcy dają o sobie znać w Pradze i innych czeskich miastach. W barach i na ulicach dochodzi do licznych kradzieży i bójek. Klaus nie przejmuje się jednak krytyką. Twierdzi, że przed zakończeniem kadencji zamierza ogłosić jeszcze jedną amnestię.