Przed świętami Cameron kilkakrotnie mówił o Wielkiej Brytanii jako o "kraju chrześcijańskim" i chwalił rolę Kościoła Anglikańskiego w życiu publicznym. Opublikował artykuł w anglikańskim piśmie "The Church Times", gdzie pisał: "Powinniśmy z większą ufnością myśleć o chrześcijańskim statusie naszego kraju, bardziej ambitnie poszerzać rolę organizacji religijnych i - prawdę mówiąc - z większym ewangelizmem mówić o wierze, która skłania nas do działania." Dziś w "Daily Telegraphie" znalazł się list podpisany przez 50 wybitnych naukowców i pisarzy, którzy uważają, że premier podsyca podziały religijne w brytyjskim społeczeństwie. "Wyjąwszy wąski sens konstytucyjny, to znaczy istnienie (anglikańskiego) wyznania państwowego, Wielka Brytania nie jest państwem chrześcijańskim. Wiele sondaży i badań wskazuje, że większość z nas nie jest chrześcijanami w sensie wiary, czy tożsamości religijnej" - piszą sygnatariusze. W najnowszych sondażach jednak 59 proc. Brytyjczyków, czyli ponad połowa, deklaruje się jako chrześcijanie, ale tylko 29 proc. określa się jako praktykujący. Jeszcze przed świętami wiceprezes Towarzystwa Świeckiego Paul Handley stwierdził, że David Cameron nawrócił się z obawy przed odpływem tradycyjnych wyborców Partii Konserwatywnej, głównie anglikanów, do antyunijnej partii UKIP. Premier mógł także przejąć się potępieniem swojej reformy zasiłkowej w liście otwartym podpisanym przez trzy czwarte anglikańskich biskupów.