"Wczoraj konsul odwiedził trzech rannych marynarzy w areszcie Matrosskaja Tiszyna. Dziś odwiedził czterech marynarzy w areszcie Lefortowo" - powiedział agencji Interfax-Ukraina. Jak wyjaśnił, konsulowie ustalili także z władzami rosyjskimi kolejne widzenia z zatrzymanymi Ukraińcami. Ma do nich dojść w dniach 10-12 grudnia. "Dzielnie się trzymają" Ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denysowa poinformowała tymczasem o rozmowie, którą przeprowadziła z konsulem ukraińskim z Moskwy Albertem Czerniakowem. Powiedział on, że marynarze, z którymi się spotkał w Lefortowie, nie skarżą się na warunki w areszcie i "dzielnie się trzymają". Proszą, by przekazać ich rodzinom, żeby się nie martwiły. Według konsula - relacjonowała Denysowa na Facebooku - ukraińscy marynarze mają na sobie ubrania, które dostali od wolontariuszy oraz otrzymali paczki. "W ich celach są telewizory, których nie włączają, gdyż czytają książki. Dziś wszystkim przekazano pomoc finansową w wysokości 75 dolarów na osobę. Istnieją także ustalenia o możliwości rozmowy telefonicznej jeńców wojennych z bliskimi" - czytamy. Marynarzowi amputowano dłoń? Denysowa napisała, że Czerniakow widział się wcześniej z trzema rannymi wojskowymi w areszcie Matrosskaja Tiszyna. "Według jego słów stan ich zdrowia jest zadowalający. Chłopcy mają rany od odłamków i nikomu niczego nie amputowano. Kości i stawy są całe" - podkreśliła ukraińska ombudsman zaprzeczając doniesieniom medialnym, że jednemu z marynarzy amputowano dłoń. Marynarze w moskiewskich aresztach należą do załóg trzech niewielkich ukraińskich okrętów wojennych przejętych przez Rosję 25 listopada w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej. Rosjanie ostrzelali je m.in. z myśliwca i śmigłowca bojowego, gdy zmierzały z Odessy nad Morzem Czarnym do Mariupola nad Morzem Azowskim. Ukraina uznała incydent za otwartą agresję i ogłosiła stan wojenny w części kraju, położonej wzdłuż granicy z Rosją oraz nad Morzem Czarnym i Azowskim. Z Kijowa Jarosław Junko