Ubrani na biało ludzie modlili się, składali kwiaty i palili kadzidła w swoich domach i w świątyniach. W prasie ukazały się kondolencje oraz zdjęcia zabitych, zamieszczone przez ich bliskich i przyjaciół. Żałobnicy gromadzili się wśród stert gruzów świątyń, pałaców i innych budynków zniszczonych w trzęsieniu. Główna ceremonia odbyła się w ruinach świątyni Kastamandap w stolicy kraju, Katmandu. Podczas 13-dniowego okresu żałobnego członkowie rodzin zabitych stosowali się do tradycji, która wymaga, by w tym czasie nie wychodzili z domu, unikali kontaktu fizycznego z ludźmi z zewnątrz i nie jedli soli. Zabroniona jest też rozrywka w każdej formie. Tymczasem nepalski bank centralny ogłosił, że osoby, których domy zostały zniszczone na skutek trzęsienia, mogą ubiegać się o nisko oprocentowane pożyczki - 2 proc. zamiast 10 proc. W Katmandu ponad 1000 inżynierów sprawdza stan uszkodzonych budynków. O tego rodzaju inspekcję poprosiło dotychczas ok. 13 tys. rodzin. Nepalskie Stowarzyszenie Inżynierów podało, że ok. 40 proc. sprawdzonych dotąd budynków uznano za bezpieczne. Nepalską stolicę nadal nawiedzają wstrząsy wtórne, przez co wiele osób boi się wrócić do swoich domów. Miejscowa policja podała, że od trzęsienia ziemi miasto opuściła jedna trzecia z ok. 700 tys. mieszkańców; wielu wyprowadziło się do swoich rodzin, inni nocują w namiotach. ONZ szacuje, że na skutek kataklizmu ucierpiało 8,1 mln ludzi, czyli ponad jedna czwarta mieszkańców 28-milionowego Nepalu. Wstrząsy z 25 kwietnia o sile 7,9 w skali Richtera były najtragiczniejsze w historii kraju od ponad 80 lat. Władze w Katmandu obawiają się, że liczba ofiar kataklizmu może przekroczyć 10 tys. Jeżeli tak się stanie, będzie to najtragiczniejsze trzęsienie ziemi w historii Nepalu; w 1934 roku zginęło ponad 8,5 tys. ludzi.